Hej!
Ostatnio przeglądałam internet i trafiłam na coś takiego: Koniec One Direction: Harry Styles przyczynił się do zawieszenia zespołu?! Harry chce robić solową karierę!
Nie wiem co o tym myśleć... chłopcy obiecali, że to tylko przerwa. Harry raczej nie zrobiłby czegoś takiego. Prawda? Harry zawsze był tym najbardziej rozpoznawalnym, ale nigdy bym go nie podejrzewała o takie coś. Może Harry zazdrości Zayn'owi ??
#Mrs.Horan
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
czwartek, 27 sierpnia 2015
Love Is War, War Is Love..
Zanim zaczniesz czytać, radzę Ci włączyć War Is Love. Pozwól tej piosence lecieć w kółko i wypełniać moje opowiadanie. Proszę, włącz, to pomoże Ci przeżyć emocje.
-Zostaw mnie !- krzyczałam i wiłam się na łóżku jak wąż.
Nie cierpię łaskotek ! Ale ja oczywiście nie mam nic do gadania, Hazz uwielbia kiedy się śmieję, a to jedyna rzecz, która mnie doprowadza do szczerego śmiechu, gdy jestem smutna.
-No już, masz być wesoła ! Dobrze wiesz, jak to mnie rani, kiedy muszę patrzeć na Twoją smutną buźkę, a najgorsze to łzy..- usiadł koło mnie i mocno przycisnął mnie do swojego torsu.
Kochałam, kocham, będę kochać. Uświadamiałam to sobie za każdym razem, kiedy on mnie pocieszał. Dlaczego byłam taka głupia, i dawałam się tym cholernym łzom i przygnębieniu? Już samo patrzenie na jego twarz pozbawioną jakiegokolwiek błysku radości przyprawiała mnie o te pieprzone łzy. A ja nie potrafiłam pojąć, jak bardzo on mnie kocha. Nie zasłużyłam na niego, a go mam. Życie to niespodzianka, naprawdę.
Z mojego zamyślenia wyrwał mnie jego kojący głos. Taki spokojny, nie mogłam się oprzeć. Gdy słyszałam ten ton, dostawałam gęsiej skórki, nawet przy ciepłu, jakie panowało w mieszkaniu.
-Już dobrze? Mogę przestać Cię łaskotać? Czy nadal chcesz przeżywać te męki?- słodziutko i prawie szeptem spytał. Był wtedy tak blisko. Tak blisko, że nie mogłam się powstrzymać, nie mogłam wtedy powiedzieć inaczej, niż chciał Heri.
-Już jest dobrze. To jest jakiś dar?- spytałam z lekkim uśmiechem gładząc jego policzek kciukiem.
-Hmm? Jaki dar?- zmarszczył nosek. Uwielbiałam to.
-To, że potrafisz pocieszyć mnie za każdym razem, gdy wpadnę w sytuację bez wyjścia.
-To nie jest dar. Taki po prostu jestem, kochanie.- wyszeptał mi czule do ucha i delikatnie musnął moje usta.
Nigdy nie naciskał, ale ZAWSZE pytał o to, czemu jestem smutna. Ja odpowiadałam mu albo krótkim 'nieważne', albo po prostu mówiłam mu wszystko, co mnie trapi. Razem rozwiązywaliśmy mój problem. Nie wiem jak on to robił. Kiedy ja byłam przekonana w stu procentach, że nie ma żadnego wyjścia z tej sytuacji, on wyszukiwał ich dziesiątki. Nie mam pojęcia w jaki sposób to robił, ale zawsze w duszy dziękowałam Bogu za to, że go mam. Bez niego skończyłabym chyba swoje marne życie w bardzo młodym wieku. Czasem po prostu wstydziłam się przedstawić swoje myśli. Wtedy on kręcił z zrezygnowaniem głową i smutnymi, szmaragdowymi tęczówkami wpatrywał się w moje oczy o tym samym kolorze co jego, ale nie tak wyjątkowych i pięknych. Gładził mnie wtedy po głowie i bawił się moimi kasztanowymi lokami. Czyniłam w tej chwili to samo.
Tej nocy postanowiłam spróbować wytłumaczyć mu wszystko co zaprzątało mi myśli. Zauważałam, że spadamy z każdym dniem na dno. Przeze mnie. On musiał cierpieć. Przeze mnie. Nie miał czasu na nic innego w nocy, myślał, że nie zauważę, jak w ciągu dnia chodzi zaspany i ma coraz ciemniejsze cienie pod oczami. Przeze mnie. Ale on nadal się uśmiechał. Nadal wykrzywiał usta w tym pięknym uśmiechu, dzięki któremu żyłam. Nadal przytulał mnie, tak samo. Nadal pocieszał, a nic z tego nie miał. Nie mogę spać u jego boku- nie mogę. Nie zasługuję na niego...
Zrobiłam nam po kubku gorącego kakao i rozścieliłam na łóżku miękkie koce. Atmosfera w sypialni była przytulna, ale napięta. Czekał. Cierpliwie czekał. Przez te wszystkie dni, miesiące, lata, przepełnione tyloma niezapomnianymi chwilami.
W ciszy, w tej mrocznej ciszy, która wydawała się trwać wiecznie, siedzieliśmy obok siebie z kubkami w dłoniach i patrzyliśmy w podłogę. Uznałam, że im szybciej mu to powiem, tym lepiej dla nas obojgu. Nie mogłam go stracić przez ten kolejny, cholerny problem. To przez te cholerne problemy staczaliśmy się w dół i w dół. Cierpieliśmy. Wydawało się, że to ja to wszystko przeżywam najbardziej, ale okazało się, że to odbija się na nim dwa razy bardziej. On cierpi, w środku, bo ja cierpię. Dziś chciałam mu to wytłumaczyć. Wreszcie przerwałam ciszę.
-Harry...- zaczęłam spokojnie.
-Słucham Cię.- położył swoją rękę na moim udzie.
Rozpalił mnie tym dotykiem.. Cudownie.
-Na pewno chcesz tego słuchać?- upewniłam się na wszelki wypadek.
-Oczywiście. Długo na to czekałem.- kompletnie mnie to zamurowało.
Zaczęły piec mnie oczy. Zdusiłam w sobie płacz i wzięłam kilka głębokich oddechów. Po opanowaniu emocji, kontynuowałam.
-Skarbie, ja chciałam Ci powiedzieć, że lepiej będzie dla nas... znaczy dla Ciebie.. jeśli.. odejdę.- jąkałam się i nie mogłam oddychać. Nastąpiła cisza. Usłyszałam po chwili, że Harry płacze. Nie wiedziałam, czy to dobry moment, żeby dalej mówić, ale musiał w końcu zaznać spokój od ciągłego uspokajania mnie. Mówiłam dalej.
-Widzę, jak przeze mnie cierpisz. Widzę, że z dnia na dzień coraz bardziej Twoja twarz jest zmęczona, Twoje ciało to tylko skóra i kości, a Twoje paznokcie są doszczętnie obgryzione. To przez moje problemy. Nie mogę Cię dłużej narażać na smutki i złe samopoczucie.. Muszę odejść, tak będzie lepiej..- ostatnie zdanie powiedziałam łamiącym się szeptem i zaraz po tym wybuchłam głośnym szlochem.
Nas już się nie dało uratować? Zastanawiałam się przez cały czas. Zauważając moje łzy, Harry odłożył mój kubek na podłogę i szybko wziął mnie w swoje silne ramiona, które idealnie pasowały do mojej klatki piersiowej- jak puzzle. Obcałowywał moje łzy, a kiedy zatamował mój płacz, na moich ustach złożył pewny i przepełniony uczuciami pocałunek. Był mocny,zachłanny, ale nie brutalny. Był delikatny. Po odłączeniu naszych warg na krótką chwilę, wziął moją twarz w swoje miękkie dłonie i patrząc mi prosto w oczy co chwilę powtarzał:
-Nie możesz, nie możesz, nie możesz... Kocham Cię. Swoim odejściem sprawiłabyś mi ból nie do zniesienia i wtedy bym chyba nie wytrzymał.- po tym znowu pocałował.
Długo i namiętnie. Serce chciało wyskoczyć z mojej piersi. Poczułam smak słonych łez na ustach. Powoli odchyliłam głowę i spojrzałam na roztrzęsionego Hazzę i także poczęłam obcałowywać jego łzy. Co ja najlepszego robię. Przecież jestem dla niego osobą, bez której nie może żyć, a tak go ranię. Jestem beznadziejna.
-Kocham Cię, słońce..- wyszeptałam w jego włosy mocno przytulając się do niego. Właśnie zrozumiałam, jak bardzo go tym zraniłam. Siedzieliśmy razem w silnym uścisku jakby miał być ostatnim. Ale nie był.
-Kochasz mnie tak bardzo.. Ja chyba nie umiem tego doceniać..- mruknęłam.
-Kochanie! Doceniasz to jak nikt.- uśmiechnął się.
Jaką radość sprawił mi ten uśmiech... Poczułam, że naprawdę to doceniam, skoro myślę tak dużo o NAS. Nie jestem jednak taka najgorsza..
Wyczerpani z całej energii, pozostało nam pójść spać. Zasnęłam w najbezpieczniejszym miejscu na świecie- w jego ramionach. Pragnęłam tak zasypiać i się budzić.
Rano obudziłam się przez śpiew Harrego. Śpiewał dla mnie, tylko dla mnie. Moją ulubioną piosenkę. War Is Love.
You say there's nothing left to fight for
Cause this feels likes to much
Your heart is to afraid to want more
Of the pain you'll have to touch
You only win if you don't give up
Cause love is war and war is love.
Kiedy skończył, pocałował mnie w czoło.
-Dzień Dobry, kotku, jak się spało?- zapytał zaspanym głosem.
-A jak myślisz.. Jak się śpi w ramionach ukochanej osoby?- z przekąsem mu odpowiedziałam.
Harry się uśmiechnął. Dobrze zrozumiał, o co mi chodzi. Pocałował mnie w czoło. Poczochrałam jego czuprynę. Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że przecież jest sobota.
-Może gdzieś dziś razem wyskoczymy?- zaproponowałam.-jakaś restauracja? piknik?
-Mam już zaplanowany ten dzień. To niespodzianka !- tajemniczo powiedział, a w mojej głowie rodziły się najróżniejsze pomysły.
Ciekawe co wymyślił ? Byłam pełna emocji. Często robił mi takie niespodzianki, ale zawsze cieszyłam się jak dziecko, gdy usłyszałam od niego te słowa ''to niespodzianka!''. Błysk w jego oczach był wtedy taki... hmm... Taki kojący.
Zawsze był wtedy taki podekscytowany, że może komuś sprawić radość. Cieszył się jak dziecko. Kochałam to w nim. Kochałam to, że z najmniejszej rzeczy potrafił zrobić coś wielkiego. W końcu ze mnie zrobił coś wielkiego. Byłam małą, zagubioną dziewczynką, a on to zmienił. Zmienił to jednym uśmiechem.
-No już ! Wychodź z tego łóżka, bo będę zmuszony Cię znowu łaskotać, a wiem, jak bardzo tego nie lubisz..- powoli zbliżał się do mnie, oczywiście z tym swoim perłowym uśmiechem.
-Już wstaję. Żadnych łaskotek, kochanie !- krzyknęłam miło.
Nie lubiłam łaskotek, ale kiedy on robił to swoje 'gili gili' to automatycznie je kochałam. Zresztą nikt inny nie miał prawa mnie gilgotać. Tylko Heri ! Zawsze się śmialiśmy kiedy to mówiłam.
Wygramoliłam się z łóżka z pomocą mojego Loczka i udałam się do toalety, żeby się ogarnąć. Chciałam jak najszybciej już poznać tą niespodziankę !
W miarę szybko się ogarnęliśmy. Harry kazał mi wyjść na zewnątrz i poczekać na niego. Posłusznie stanęłam na podwórku i przyglądałam się spadającym, wrześniowym liściom. Jesień wyjątkowo szybko przyszła w tym roku. Było naprawdę wyjątkowo. Park na przeciwko mienił się czerwienią, żółcią, brązem, pomarańczą. Przepiękny widok, mogłabym wpatrywać się w niego godzinami. Ale i tak lepiej byłoby patrzeć na niego z Harrym.
Wyszedł z domu z małym pakunkiem i dał znak, żebym weszła do garażu. Zatrzymałam go.
-Kochanie, staniesz na tle tego cudnego parku? Chcę Ci zrobić jesienne zdjęcie !- wyciągnęłam aparat. Wiedziałam, że nie odmówi.
-Już idę, no dobrze..- stanął, kurczowo trzymając pakunek.
Jesienny krajobraz idealnie komponował się ze zgniłą zielenią jego płaszcza, beżową barwą spodni i czarnymi kozakami. Jego rozwichrzona czupryna wystawała spod kremowej czapki, nadając mu niewinnego wyrazu twarzy. Uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje dołeczki w policzkach. Jego trawiaste oczy zaświeciły się, kiedy pokazałam mu zdjęcie.
-Wow ! Robisz wspaniałe zdjęcia. Będzie z Ciebie profesjonalny fotograf !- zachwalał mnie.
-Bez Twojej pięknej buźki by mi się to nie udało.- przyznałam. Jego policzki oblał różowy rumieniec.
-Hmm, mogę teraz ja Ci zrobić zdjęcie?- spytał, wyczekująco zaglądając do moich dużych oczu.
-Oczywiście !
Stanęłam na tym samym miejscu co on.
-Cheese !- słodko zaakcentował.
Zrobił zdjęcie, a ja zdziwiłam się, że aż tak ładnie wyszłam. Nawet zdjęcia wychodzą ładniej, kiedy robi je Harry. Wszystko wygląda lepiej, kiedy Harry coś zrobi.
-Teraz chcę zdjęcie z Tobą!- wyrwałam mu aparat. Roześmiał się serdecznie zarażając mnie wyśmienitym humorem. Ustawiłam sprzęt tak, żebyśmy zmieścili się w kadrze i nastawiłam czas. Pięć zdjęć powinno wystarczyć.
Na każdym poza była inna. Na ostatnim Harry przyciągnął mnie do siebie i złączył swoje usta z moimi. To było magiczne. Zachłannie trzymał mnie w talii i przyciągał najbliżej jak się da. Żeby nie było żadnej, choćby najmniejszej przestrzeni. Tylko JA i ON. Po tym szalonym i czarującym pocałunku jeszcze bardziej mnie przytulił. Ja odwzajemniłam go, także. Staliśmy tak dobrą chwilę, aż nam się zrobiło ciepło, choć na dworze panowała niska temperatura. Nagle się odsunął.
-Kocham Cię. Nie wiesz nawet jak bardzo cholernie Cię kocham.- jego głos stawał się coraz cichszy, aż w końcu poczułam jego pierwsze łzy w moich ustach. Powoli spływały i co rusz pojedyncze spadały na chodnik zostawiając mokre kółeczka.
-Shhhh, kochanie, shhh, spokojnie. Nadal tu stoję, jestem cała Twoja i zawsze będę.- całowałam go w obydwa policzki i czoło na zmianę, głaskałam i przytulałam.- Jedziemy, czy chcesz to przełożyć na jutro ? Możesz to zrobić kiedy tylko chcesz. Jeszcze się przeziębisz.- on tylko potrząsnął głową i zdusił łkanie. Nie wiem co było przyczyną jego nagłego wybuchu.
-Je-jedziemy. Już dobrze.- uśmiechał się i wycierał łzy.- Jak dobrze, że Cię mam.
-Ja tak samo..- westchnęłam.
-No to chodź do garażu. Przejedziemy się rowerami.. Będzie wspa- tutaj zaniósł się okropnym kaszlem.- wspaniale.
-Na pewno nie chcesz zostać w domu i się ogrzać ? Możesz dostać zapalenia płuc !- położyłam mu rękę na ramieniu.
-Pojadę. Sport jest dobry dla zdrowia.- cmoknął mnie w czubek głowy i udaliśmy się do garażu trzymając za ręce. Wsiedliśmy na rowery. Wyjechaliśmy na ulicę. Hazz prowadził. Po około piętnastu minutach dojechaliśmy do wielkiego, ogrodzonego parku. Znałam to miejsce bardzo dobrze- tutaj pierwszy raz spotkałam się z Harrym.
''-Nic Ci nie jest?- podszedł i zapytał.
-Nie, nic. To tylko lekkie zadrapanie. Nie martw się.- odsunęłam się.
-Pokaż. O Boże, przecież to jest tak głęboka rana.. Chodź, zabandażuję Ci ją.
-Naprawdę nie trzeba, dziękuję.- schowałam rękę do kieszeni, plamiąc mój płaszcz.
-Trzeba, jeszcze zakażenie się wda, a nie chcę mieć na sumieniu tak wyjątkowej dziewczyny.- wyjął moją dłoń z kieszeni i pogładził lekko jej wierzch.
-No dobrze.. Um, dziękuję. Mogę wiedzieć, jak Ci na imię ?- czułam jak się rumienię.
-Jestem Harry. A ty ?- delikatnie się uśmiechnął.
-Caro. Mów mi Caro.
-Piękne imię. A teraz chodź.- wziął mnie pod ramię.''
Na te wspomnienie zrobiło mi się cieplej pod sercem. Cały czas, od dwóch lat, stała tam, pod ogromnym dębem, przykryta liśćmi, ławka. Nasza ławka. Od tamtej pory nie była już używana. Sam park nie jest już uczęszczany. Nasz park, nasza ławka, nasze drzewo. Nasza miłość. Udaliśmy się do ławki trzymając się mocno za ręce. Stanęłam pod drzewem, obeszłam je dookoła szukając tego.
''-Ale to drzewo jest potężne!- zachwycałam się siedząc oparta o gruby pień.
-Tak. To drzewo jest tylko nasze, Caro, nasze.- mówił nie spuszczając wzroku z moich tęczówek.
-Jak to 'nasze' ?- zdziwiłam się.
-Tak to.- wstał, wyciągnął podręczny scyzoryk i wyrył w drzewie wielkie serce. W środku wydziobał pochyloną czcionką nasze imiona. Wyglądało to przepięknie, miał takie zgrabne i schludne pismo.
-Harry.. Boże. Nawet nie wiesz, jaką radość mi tym sprawiłeś...- wyszeptałam.''
Znalazłam. Nadal tam było, Harry+Caro, w wielkim sercu. Gładziłam dłonią wyryte znaki i z uśmiechem odtwarzałam tę scenę w głowie. Poczułam jak Harry łapie mnie w talii i przyciąga do siebie od tyłu. Położył swoją dłoń na mojej i pocałował w skroń. Tak, teraz zrozumiałam. Zrozumiałam, jak bardzo mi tego brakowało, tych wspólnych wypadów do parku kilka razy w tygodniu pod pretekstem 'muszę się z Tobą zobaczyć'.
Trzymając się za ręce spacerowaliśmy po naszym parku i oglądaliśmy każdą rzecz, każde drzewo. Wszystko tutaj miało zapisaną w sobie historię. Odnalazłam pod jednym z młodych drzewek malutki kopiec.
''-Widzisz? Zakopię to tutaj, pod naszym drzewkiem. Niech każdy wie, jak bardzo nasza miłość jest prawdziwa i mocna.- kopał powoli mały dołek.
-Mhm, Harry.. Nie musisz tego robić, to Twój kamień, który znalazłeś na plaży..- wyszeptałam.
-Kochanie, to nasz kamień, znaleźliśmy go razem.- zmarszczył nosek.
-Uhm, no dobrze. To nasz kamień. Bardzo się cieszę, że wpadłeś na ten wspaniały pomysł..- przytuliłam się do niego.
-Kocham Cię, wiesz?- odwrócił się.
-Wiem. Ja Ciebie też.- schowałam się w zagłębieniu jego szyi.''
Wykopałam kamyczek, który zapamiętałam z każdym szczegółem. Był przepiękny. W jesiennym, zachodzącym słońcu, mienił się wszystkimi barwami tęczy i lśnił niczym wypolerowany, pomimo przeleżenia niecałych dwóch lat w ziemi.
-Hmmm.. Harry?- wstałam z liści.
-Słucham, skarbie?
-Tak właściwie.. czemu przestaliśmy tu przychodzić?- zadałam to pytanie, które męczyło mnie przez te lata.
-Nie wiem. Tak wyszło..- westchnął chłopak.
-Ok. Ale nie zapomniałeś tego, co ja i ty tutaj przeżyliśmy ?- zabrzmiałam jak przedszkolak, który zadaje głupie pytania, żeby zwrócić na siebie uwagę.
-Nie. Nie zapomnę nigdy. Będę pamiętał, aż do..- przełknął gulę w gardle- śmierci.- dodał cichutkim głosem.
Spuściłam głowę i patrzyłam na czubki swoich butów. Podeszliśmy razem ponownie do drzewa, a następnie usiedliśmy razem na ławeczce. Naszej ławeczce.
-Pamiętasz?- zapytał.
-Jakbym miała to zapomnieć?- uśmiechnęłam się i spojrzałam głęboko w jego zaszklone oczy.
''-Carooo..- szturchnął mnie w ramię.
-Co jest?- spojrzałam w jego stronę.
-Chcesz coś usłyszeć?
-Od Ciebie zawsze.- posłałam mu ciepły uśmiech.
Odwrócił się, zza ławki wyciągnął swoją gitarę. Po chwili zaczął brzdąkać i z jego pełnych i różowych ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki Don't Let Me Go.
-Już wstaję. Żadnych łaskotek, kochanie !- krzyknęłam miło.
Nie lubiłam łaskotek, ale kiedy on robił to swoje 'gili gili' to automatycznie je kochałam. Zresztą nikt inny nie miał prawa mnie gilgotać. Tylko Heri ! Zawsze się śmialiśmy kiedy to mówiłam.
Wygramoliłam się z łóżka z pomocą mojego Loczka i udałam się do toalety, żeby się ogarnąć. Chciałam jak najszybciej już poznać tą niespodziankę !
W miarę szybko się ogarnęliśmy. Harry kazał mi wyjść na zewnątrz i poczekać na niego. Posłusznie stanęłam na podwórku i przyglądałam się spadającym, wrześniowym liściom. Jesień wyjątkowo szybko przyszła w tym roku. Było naprawdę wyjątkowo. Park na przeciwko mienił się czerwienią, żółcią, brązem, pomarańczą. Przepiękny widok, mogłabym wpatrywać się w niego godzinami. Ale i tak lepiej byłoby patrzeć na niego z Harrym.
Wyszedł z domu z małym pakunkiem i dał znak, żebym weszła do garażu. Zatrzymałam go.
-Kochanie, staniesz na tle tego cudnego parku? Chcę Ci zrobić jesienne zdjęcie !- wyciągnęłam aparat. Wiedziałam, że nie odmówi.
-Już idę, no dobrze..- stanął, kurczowo trzymając pakunek.
Jesienny krajobraz idealnie komponował się ze zgniłą zielenią jego płaszcza, beżową barwą spodni i czarnymi kozakami. Jego rozwichrzona czupryna wystawała spod kremowej czapki, nadając mu niewinnego wyrazu twarzy. Uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje dołeczki w policzkach. Jego trawiaste oczy zaświeciły się, kiedy pokazałam mu zdjęcie.
-Wow ! Robisz wspaniałe zdjęcia. Będzie z Ciebie profesjonalny fotograf !- zachwalał mnie.
-Bez Twojej pięknej buźki by mi się to nie udało.- przyznałam. Jego policzki oblał różowy rumieniec.
-Hmm, mogę teraz ja Ci zrobić zdjęcie?- spytał, wyczekująco zaglądając do moich dużych oczu.
-Oczywiście !
Stanęłam na tym samym miejscu co on.
-Cheese !- słodko zaakcentował.
Zrobił zdjęcie, a ja zdziwiłam się, że aż tak ładnie wyszłam. Nawet zdjęcia wychodzą ładniej, kiedy robi je Harry. Wszystko wygląda lepiej, kiedy Harry coś zrobi.
-Teraz chcę zdjęcie z Tobą!- wyrwałam mu aparat. Roześmiał się serdecznie zarażając mnie wyśmienitym humorem. Ustawiłam sprzęt tak, żebyśmy zmieścili się w kadrze i nastawiłam czas. Pięć zdjęć powinno wystarczyć.
Na każdym poza była inna. Na ostatnim Harry przyciągnął mnie do siebie i złączył swoje usta z moimi. To było magiczne. Zachłannie trzymał mnie w talii i przyciągał najbliżej jak się da. Żeby nie było żadnej, choćby najmniejszej przestrzeni. Tylko JA i ON. Po tym szalonym i czarującym pocałunku jeszcze bardziej mnie przytulił. Ja odwzajemniłam go, także. Staliśmy tak dobrą chwilę, aż nam się zrobiło ciepło, choć na dworze panowała niska temperatura. Nagle się odsunął.
-Kocham Cię. Nie wiesz nawet jak bardzo cholernie Cię kocham.- jego głos stawał się coraz cichszy, aż w końcu poczułam jego pierwsze łzy w moich ustach. Powoli spływały i co rusz pojedyncze spadały na chodnik zostawiając mokre kółeczka.
-Shhhh, kochanie, shhh, spokojnie. Nadal tu stoję, jestem cała Twoja i zawsze będę.- całowałam go w obydwa policzki i czoło na zmianę, głaskałam i przytulałam.- Jedziemy, czy chcesz to przełożyć na jutro ? Możesz to zrobić kiedy tylko chcesz. Jeszcze się przeziębisz.- on tylko potrząsnął głową i zdusił łkanie. Nie wiem co było przyczyną jego nagłego wybuchu.
-Je-jedziemy. Już dobrze.- uśmiechał się i wycierał łzy.- Jak dobrze, że Cię mam.
-Ja tak samo..- westchnęłam.
-No to chodź do garażu. Przejedziemy się rowerami.. Będzie wspa- tutaj zaniósł się okropnym kaszlem.- wspaniale.
-Na pewno nie chcesz zostać w domu i się ogrzać ? Możesz dostać zapalenia płuc !- położyłam mu rękę na ramieniu.
-Pojadę. Sport jest dobry dla zdrowia.- cmoknął mnie w czubek głowy i udaliśmy się do garażu trzymając za ręce. Wsiedliśmy na rowery. Wyjechaliśmy na ulicę. Hazz prowadził. Po około piętnastu minutach dojechaliśmy do wielkiego, ogrodzonego parku. Znałam to miejsce bardzo dobrze- tutaj pierwszy raz spotkałam się z Harrym.
''-Nic Ci nie jest?- podszedł i zapytał.
-Nie, nic. To tylko lekkie zadrapanie. Nie martw się.- odsunęłam się.
-Pokaż. O Boże, przecież to jest tak głęboka rana.. Chodź, zabandażuję Ci ją.
-Naprawdę nie trzeba, dziękuję.- schowałam rękę do kieszeni, plamiąc mój płaszcz.
-Trzeba, jeszcze zakażenie się wda, a nie chcę mieć na sumieniu tak wyjątkowej dziewczyny.- wyjął moją dłoń z kieszeni i pogładził lekko jej wierzch.
-No dobrze.. Um, dziękuję. Mogę wiedzieć, jak Ci na imię ?- czułam jak się rumienię.
-Jestem Harry. A ty ?- delikatnie się uśmiechnął.
-Caro. Mów mi Caro.
-Piękne imię. A teraz chodź.- wziął mnie pod ramię.''
Na te wspomnienie zrobiło mi się cieplej pod sercem. Cały czas, od dwóch lat, stała tam, pod ogromnym dębem, przykryta liśćmi, ławka. Nasza ławka. Od tamtej pory nie była już używana. Sam park nie jest już uczęszczany. Nasz park, nasza ławka, nasze drzewo. Nasza miłość. Udaliśmy się do ławki trzymając się mocno za ręce. Stanęłam pod drzewem, obeszłam je dookoła szukając tego.
''-Ale to drzewo jest potężne!- zachwycałam się siedząc oparta o gruby pień.
-Tak. To drzewo jest tylko nasze, Caro, nasze.- mówił nie spuszczając wzroku z moich tęczówek.
-Jak to 'nasze' ?- zdziwiłam się.
-Tak to.- wstał, wyciągnął podręczny scyzoryk i wyrył w drzewie wielkie serce. W środku wydziobał pochyloną czcionką nasze imiona. Wyglądało to przepięknie, miał takie zgrabne i schludne pismo.
-Harry.. Boże. Nawet nie wiesz, jaką radość mi tym sprawiłeś...- wyszeptałam.''
Znalazłam. Nadal tam było, Harry+Caro, w wielkim sercu. Gładziłam dłonią wyryte znaki i z uśmiechem odtwarzałam tę scenę w głowie. Poczułam jak Harry łapie mnie w talii i przyciąga do siebie od tyłu. Położył swoją dłoń na mojej i pocałował w skroń. Tak, teraz zrozumiałam. Zrozumiałam, jak bardzo mi tego brakowało, tych wspólnych wypadów do parku kilka razy w tygodniu pod pretekstem 'muszę się z Tobą zobaczyć'.
Trzymając się za ręce spacerowaliśmy po naszym parku i oglądaliśmy każdą rzecz, każde drzewo. Wszystko tutaj miało zapisaną w sobie historię. Odnalazłam pod jednym z młodych drzewek malutki kopiec.
''-Widzisz? Zakopię to tutaj, pod naszym drzewkiem. Niech każdy wie, jak bardzo nasza miłość jest prawdziwa i mocna.- kopał powoli mały dołek.
-Mhm, Harry.. Nie musisz tego robić, to Twój kamień, który znalazłeś na plaży..- wyszeptałam.
-Kochanie, to nasz kamień, znaleźliśmy go razem.- zmarszczył nosek.
-Uhm, no dobrze. To nasz kamień. Bardzo się cieszę, że wpadłeś na ten wspaniały pomysł..- przytuliłam się do niego.
-Kocham Cię, wiesz?- odwrócił się.
-Wiem. Ja Ciebie też.- schowałam się w zagłębieniu jego szyi.''
Wykopałam kamyczek, który zapamiętałam z każdym szczegółem. Był przepiękny. W jesiennym, zachodzącym słońcu, mienił się wszystkimi barwami tęczy i lśnił niczym wypolerowany, pomimo przeleżenia niecałych dwóch lat w ziemi.
-Hmmm.. Harry?- wstałam z liści.
-Słucham, skarbie?
-Tak właściwie.. czemu przestaliśmy tu przychodzić?- zadałam to pytanie, które męczyło mnie przez te lata.
-Nie wiem. Tak wyszło..- westchnął chłopak.
-Ok. Ale nie zapomniałeś tego, co ja i ty tutaj przeżyliśmy ?- zabrzmiałam jak przedszkolak, który zadaje głupie pytania, żeby zwrócić na siebie uwagę.
-Nie. Nie zapomnę nigdy. Będę pamiętał, aż do..- przełknął gulę w gardle- śmierci.- dodał cichutkim głosem.
Spuściłam głowę i patrzyłam na czubki swoich butów. Podeszliśmy razem ponownie do drzewa, a następnie usiedliśmy razem na ławeczce. Naszej ławeczce.
-Pamiętasz?- zapytał.
-Jakbym miała to zapomnieć?- uśmiechnęłam się i spojrzałam głęboko w jego zaszklone oczy.
''-Carooo..- szturchnął mnie w ramię.
-Co jest?- spojrzałam w jego stronę.
-Chcesz coś usłyszeć?
-Od Ciebie zawsze.- posłałam mu ciepły uśmiech.
Odwrócił się, zza ławki wyciągnął swoją gitarę. Po chwili zaczął brzdąkać i z jego pełnych i różowych ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki Don't Let Me Go.
I'll keep my eyes wide open.
I'll keep my arms wide open.
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone.
Harry nagle wstał, wyłączając mnie z tego wspólnego wspomnienia. Wyjął z kieszeni mały pakunek i stanął na przeciwko mnie.
-Caroline. Kocham Cię. Nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo jak Ciebie. Uczucie do Ciebie wstąpiło we mnie od razu, kiedy pierwszy raz Cię ujrzałem. Jesteś taka piękna, taka cudowna. Nie potrafię bez Ciebie żyć, ani nie potrafię być wesoły, kiedy nie ma Cię przy mnie. Nikt nie kochał tak mocno jak ja Ciebie. Nigdy. I nigdy nie będzie.- wszystko dokładnie i powoli mówił.
Padł na kolana przede mną, ja wstałam. Byłam wzruszona..
-Caroline. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Chcę być z Tobą i przy Tobie do końca swoich dni. Czasem próbowałem zastanowić się, co by było, gdybym Cię nie spotkał. Wtedy w mojej głowie pojawiała się pustka. Wielka nicość. To było przeznaczenie. Ty jesteś moim przeznaczeniem.- ostatnie zdanie wyszeptał kilka razy.
-Więc Caroline. Czy chcesz być ze mną do końca świata i jeszcze dłużej ? Wyjdziesz za mnie?- w jego oczach zapaliły się serduszka i na policzku błysnęła mała łezka.
-Harry.. ja.. ja... ja Cię kocham tak bardzo, że nie umiem tego wyrazić w słowach. Oczywiście, że chcę być z Tobą do końca świata i dłużej. Tak, wyjdę za Ciebie.- mój głos się załamał i po policzkach spłynął cały potok łez.
Chłopak wstał i z uśmiechem na twarzy założył mi diamentowy pierścionek. Otarł moje łzy i pocałował tak mocno, że mój świat zawirował. Szybko się do niego przytuliłam. Wiedziałam, że będę go kochać na zawsze. Wiedziałam to od pierwszego wejrzenia. A mówią, że to ściema..
Wracaliśmy do domu na pieszo, prowadząc rowery. Rozmawialiśmy o tylu rzeczach, że już nawet nie pamiętam. Kiedy weszliśmy do domu, obiad był gotowy. W mieszkaniu było cieplutko. Nic nie mogło mi dziś zepsuć humoru. Po zjedzeniu posiłku, zauważyłam, że Harry był szczęśliwy,a zarazem wyglądał, jakby miał się rozpłakać i nigdy nie przestać. Usiadł na kanapie, był taki zamyślony. Nigdy nie widziałam go takiego. To nie było zwykłe przygnębienie.. Musiało się stać coś, o czym nikomu nie chciał powiedzieć. Przysiadłam się i objęłam go mocno, dodając mu otuchy. On przyciągnął mnie trzymając w talii.
-War Is Love, kochanie..- wyszeptał smutnym głosem.
-Słucham ? Harry, co się dzieje ?- nie wytrzymałam. Byłam taka przerażona.
-Jesteś teraz moja. Tylko moja na zawsze, tak ?- spytał mrużąc oczy.
-Tak, dobrze o tym wiesz, że byłam, jestem i będę. A teraz powiesz, co się stało?- wpadałam w panikę.
-Powiem Ci. Ale obiecaj mi coś.- złapał mnie za podródek, zmuszając, żebym spojrzała w jego przenikliwe oczy.-obiecaj.
-Co mam Ci obiecać?- zapytałam.
-Obiecaj, że nie przestaniesz mnie kochać. Nigdy.- po jego policzku spłynęła malutka łza, którą wytarłam.
-Obiecuję, obiecuję Ci. Obiecuję na Boga.- wyszeptałam, miałam już łzy w oczach, ale nie mogłam płakać.
Wytarłam je rękawem od swetra,
-Caroline.. Ja..- z trudem wydawał jakiekolwiek dźwięki- ja mam... ja mam raka.- tutaj wybuchnął płaczem w moje ramię.
-Shhh, Harry, shhh...- pogłaskałam go po jego zawsze pięknej czuprynie.
Pocieszałam go, ale sama przy tym płakałam. Nie wytrzyamłam. Teraz musiałam wylać z siebie te całe emocje. Nie dopytywałam.. Moja mama zmarła na raka, dobrze wiem, co to znaczy.. Kolejna osoba odejdzie? Kolejna osoba, którą kochałam nad życie i mogłam oddać za nią wszystko? Na tą samą chorobę ?
''-Kocham Cię, mamo. Mamo? Mami.. ?- płakałam w jej piżamę.
Ona umarła? Ona już nie oddycha? Jej serce nie bije? Ona nie żyje.. Wybiegłam z sali. Było po dwudziestej trzeciej, dwudziestego szóstego października. W szpitalnym parku wałęsałam się bez życia i obracałam nóż w dłoni. Na jednym z drzew wyryłam nim '26.10.2003, Mamo, kocham Cię. Mam piętnaście lat, ale rozumiem, że Pan Bóg Cię wezwał tam, żebyś czuła się lepiej i wykonała jego zadanie, jakie Ci powierzył.' Wbiłam nóż w drzewo i uciekłam do domu. To mnie przerastało. Wtuliłam się w ciepłe ramiona mojego taty i płakaliśmy razem aż do rana, w tej samej pozycji.''
Nie mogłam uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć w to, że raka ma taki wspaniały człowiek.. Czemu akurat on ?! Czemu on ?! Nie ma jeszcze dwudziestu jeden lat a już ma umierać ?! Taki cudowny, pomocny, miły, kochany, jedyny w swoim rodzaju ?! Dlaczego tacy ludzie kończą swoje piękne życie śmiercią w tak młodym wieku ?! Byłam taka wściekła.. Przez tą chorobę będę teraz kochać go jeszcze bardziej.. Nie wiem co ja zrobię, gdy nie będzie go przy mnie i nie wiem co zrobię bez jego melodyjnego 'kocham Cię', które mówił rano, wieczorem, codziennie, zawsze. Wraz z nim umrze wielki kawałek mnie. Nie ma mnie bez niego.
-Kotku, przepraszam..- szeptał co chwilę ledwo słyszalnie.- przepraszam Cię, że muszę odejść..
-To nie Twoja wina.. Nie przepraszaj mnie za to..- przytuliłam go jeszcze mocniej.
Byłam rozdarta, ale chciałam się dowiedzieć, przez ile czasu jeszcze będę mogła go mieć przy sobie.. To będą jego najlepsze i zarazem najgorsze chwile.. Będę robić wszystko, żeby się uśmiechał. Bez jego uśmiechu nie mogłam żyć. Będą to też jego najgorsze chwile, ponieważ ostatnie na tym świecie... Nie pozwoliłam mu płakać. Sama sobie też zakazałam. Będziemy żyć tak, żeby nie było tej świadomości. Ale on to wiedział.. Wiedział, że niedługo już nie będzie go przy mnie, nie będzie go na tym świecie..
-Teraz ty mi coś obiecaj.- przerwałam tą grobową ciszę.
-Co mam Ci obiecać ?- spytał zmęczonym głosem.
-Nie myśl o tej chorobie, nie płacz przez nią.- spojrzałam w jego szmaragdowe tęczówki.
-Będę myślał tylko o nas.- wykrzywił usta w lekkim uśmiechu i zakaszlał..
Znowu zakaszlał. To nie był dobry znak..
-Pójdziesz spać, Harry ? Nie mogę patrzeć jak co chwilę ziewasz.- teraz ja uśmiechnęłam się.
-Mhm, dla Ciebie.- podniósł się z kanapy i skierował do łóżka.
Wygodnie ułożył się owijając szczelnie koładą swoje ciało.
-Dobranoc. - podeszłam do niego i pocałowałam w nosek.
-Dobranoc...- zamknął oczy.- Dziękuję, że jesteś..
Dni mijały. On marniał coraz bardziej, leżał tylko w łóżku i nic nie jadł, oprócz flipsów. Pił wodę i jadł flipsy dla dzieci.. Leżał. Jak nie leżał, to spał. Z łóżka chciał wstać tylko do toalety, albo żeby podejść do mnie i przytulić. Mówił wtedy ''wiesz co mnie jeszcze utrzymuje przy życiu? Tylko ty..'' Zawsze wtedy uśmiechałam się i płakałam cicho, kiedy on zamykał się w pokoju.
W nocy przychodziłam do niego i kładłam się obok, ale nie spałam. Nie mogłam. Nie mogłam spać, kiedy on w środku i także na zewnątrz umierał. Pewnego dnia rano się obudził, przejrzał w lustrze i rozpłakał się. Krzyczał wtedy ''Jak ja do cholery wyglądam ?! Jak ostatnie nieszczęście... Caroline chodź tu !!!'' Przybiegłam i spojrzałam na niego... Wszystkie włosy mu wypadły.. Oczy zrobiły się szare, bez emocji, bez żadnego koloru. Szare, zwykłe oczy.. Chłopak pełny energii zamienił się w białą, chudą i pozbawioną emocji kukiełkę. To nie był już Harry.. To był cień Harrego.. Podeszłam do niego i przywarłam do jego słabego ciała. ''I tak dla mnie jesteś najpiekniejszy na świecie..'' Powiedziałam mu to do ucha, a on tylko mocniej mnie przyciągnął. Położył wtedy głowę na moim ramieniu. ''Bez Ciebie już dawno bym nie żył..''. Udaliśmy się do pokoju i położyliśmy.
Czekałam, aż zaśnie. Jeszcze upewniłam się, że miarowo oddycha. Tak, żyje.. Mój aniołek wyglądał tak słodko, kiedy spał. Najbardziej cieszyło mnie to, że jego klatka piersiowa podnosi się i opada. Że jego serce pracuje. Wyszłam z sypialni, cicho zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do komody. Nie wiedziałam, czy mogę przeszukiwać jego rzeczy.. To było takie świńskie.. Ale nie mogłam pytać go o to, ile jeszcze pozostało mu życia.. Nie potrafiłam. Otworzyłam szufladę i wyjęłam pudełko z napisem Harry Styles- documents. Ostrożnie wyjęłam całą zawartość i odszukałam teczkę z napisem Disease- tumor. Drżącymi rękoma przewijałam kolejne strony i szukałam jakiejkolwiek informacji o czasie, w którym to wszystko się zaczęło. Znalazłam. Harry był na badaniach, ponieważ robi się je u nas co roku.
-Wspaniale. Wszystko poszło dobrze. Nie martw się.- słabo się uśmiechnął. Na pewno nie kłamał, on nigdy nie kłamie.
-Cieszę się, bardzo, bardzo..- przytuliłam się do niego mocno. Odwzajemnił ten uścisk, ale jakoś tak inaczej.. Inaczej niż zwykle.
-Umm.. Co na obiad?- powiedział zdenerwowany, przerywając tę chwilę czułości.''
Teraz już rozumiem jego dziwne zachowanie od tamtego czasu. Właśnie od dziewiętnastego sierpnia miał ten okropny kaszel. Poszedł raz z domu, bo mu kazałam iść do lekarza, ale teraz już wiem, że jednak tam nie poszedł. Zauważyłam też, że jego gęsta fala włosów się odrobinę przerzadziła. Na poduszce zawsze było pełno jego włosów. Martwiłam się, tak cholernie się martwiłam. Bledł z dnia na dzień coraz bardziej i męczył się przy każdej czynności. Ja głupia uważałam, że to przejściowe, że chce odpoczywać. Pieniądze też znikały.. Chodził przecież na chemioterapię. Teraz wszystko mi się ułożyło.
Oczy zaszły łzami, pojedynczo kapiąc na papiery. Przeczytałam, że ostatnio na wizycie był trzy dni temu. Podpisane było, że nie da się nic już zrobić. Zostało mu kilka dni życia. Mógł umrzeć nawet dziś. To był ciężki rak- za późno zrobił badania, albo chciał z tym żyć tak, jakby go nie było. Dla mnie.. Kartka się rozmazała i wszystko wokół także. Czemu mi nie powiedział... Zrobilibyśmy to. Wygralibyśmy to. Nie mam do niego żadnego żalu, wiem, że to trudne.. Moja mama powiedziała nam też kilka dni przed śmiercią, żeby niepotrzebnie nas nie martwić... Moja mama była podobna do Harrego. Nie z wyglądu, ale z wnętrza serca..Starała się zawsze jak najlepiej, żeby uszczęśliwiać. Była najlepszą mamą na świecie.
-Caroline, ja...- usłyszałam Harrego.
-Harry, przepraszam, nie powinnam..- rzuciłam pudełko do szuflady.
-Nie, dobrze zrobiłaś...- jego głos był pusty.
-Powinnam pójść spać, już późno..- starałam się nie rozpłakać.
-Muszę jechać do szpitala.. Czuję się tak słabo...- oparł się o framugę drzwi i ciężko sapał, pokaszlując.
-Usiądź !- rozkazałam mu.- zaraz jedziemy. Nie powinieneś się męczyć.
Dałam mu wody. Złapałam kluczyki i pomogłam Harremu wsiąść do samochodu. Szybko jechałam, nie zważałam na ograniczenie prędkości. Nie wiem, ile przepisów złamałam, musiałam go tam dowieźć. Nie przejmowałam się, że Harry cały czas krzyczał, żebym zwolniła, bo mu na mnie zalezy.. Nie wiem czy to można było nazwać krzykiem. Był za słaby, żeby wydobyć z siebie coś więcej niż cichy pisk. Szybko zaparkowałam pod szpitalem i wzięłam go pod ramię. Żeby jak najszybciej dostać się do budynku, podniosłam Harrego i wzięłam na ręce. Nie był ciężki, ponieważ tak zmarniał, że ważył może z czterdzieści kilo. Wpadłam w biegu.
-Szybko ! Lekarza !- darłam się ze łzami w oczach trzymając go, bezbronnego.
W jednej chwili podszedł do nas wysoki lekarz ubrany w biały fartuch i z maską na ustach.
-Witam, Panie Styles. Proszę za mną...
-Proszę mówić mi Caroline.
-Dobrze, więc proszę za mną, Caroline.- spokojnie powiedział lekarz.
W drodze do sali lekarz i Harry zamienili kilka zdań o czymś, o czym nie wiedziałam.
-Tutaj się półóż.- wskazał na duże łóżko szpitalne, posłane białą pościelą.- na łóżku masz ubrania, przebierz się. Jeśli będziesz potrzebował pomocy, proszę wołaj.
-Dobrze. Do widzenia.- ledwo podniósł kąciki ust, a one od razu opadły.
-Harry, pomóc Ci?- spytałam. Widziałam, że on sam ledwo trzyma się na nogach, taki był wycieńczony..
Nic nie jadł ostatnio. Bladł, bladł, bladł. Dzisiaj, po tym spacerze w parku, stracił wszystkie siły i wyglądał jeszcze gorzej. Ale wiem, że był szczęśliwy. Teraz będzie ze mną zawsze, poprzez te oświadczyny.
Pomogłam mu się ubrać i usiadłam obok niego na plastikowym krzesełku.. On położył się wygodnie na łóżku. W końcu zasnął. Ja wsłuchana w tę ciszę też przysnęłam, na krzesełku.
Obudziło mnie ciche szlochanie.
-Harry?- spytałam.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam..- mówił jednym tchem co chwilę łkając.
-Nie przepraszaj mnie, już Ci mówiłam, że to nie Twoja wina..- stałam nad nim i szeptałam mu to do ucha, wkładając cały wysiłek w to, żeby nie popłakać się.
-Chodź tu do mnie.. Jeśli umrę, chcę być przy Tobie..- jego głos się łamał.
Położyłam się obok niego, a on otulił mnie swoimi ramionami, które nie były już tak silne jak zawsze..
-You only win, if you...- uścisk się rozluźnił i nie poczułam już jego bijącego serca.. Już nigdy więcej go nie poczułam.
-Don't give up...- dokończyłam i wybuchłam takim płaczem, że nie mogłam się opanować. Miałam w sobie jeszcze trochę nadziei i złapałam Harrego za ramiona. Trząsłam nim, ale on był tylko ciałem. Ciałem bez duszy. Był wiotki i wyglądał jak marionetka. Wiedziałam, że się nie poddał, że walczył do końca.
-Harry słyszysz mnie ?!- wyłam i krzyczałam.- Harry !!! Harry !! Harry...- cichym głosem przepełnionym smutkiem mówiłam.
-Przecież obiecałeś, że mnie nigdy nie opuścisz... Harry... obiecałeś...- moje łzy spływały na jego twarz, którą całowałam, a on nie odwzajemniał tego pocałunku.- obiecałeś...
Wstałam w łóżka, spojrzałam na Harrego. Z jego twarzy zniknął smutek, grymas bólu.. Był tam od kilku minut, ale teraz liczyło się, że tam był. Wreszcie szczęśliwy, od tych miesięcy. Już nigdy nie zachoruje. Zawsze będzie pięknym i młodym, dwudziestoletnim Harrym Stylesem. Na zewnątrz byłam rozgoryczona, ale w środku cieszyłam się, że on jest w końcu szczęśliwy.. Chociaż beze mnie nie będzie tak szczęśliwy.. Wiem to, ponieważ codziennie mi to mówił. Codziennie mówił mi, że jestem mu potrzebna jak tlen. Zostawiłam go tam. Ostatni raz pocałowałam i powiedziałam 'KOCHAM CIĘ'.
-Panie Holt.. ?- powiedziałam w pusty korytarz.
-Pana Holta nie ma w tej chwili. Jest zajęty.. Co się stało?- spytała miła pielęgniarka.
-Umm.. On.. on..- moje oczy zaszły łzami.
-Umarł ? Ehh... Harry ?- zapytała.
-Tak.. Skąd Pani go zna ?
-Każdy tu go zna.. Pomagał tutaj ludziom chorym, kiedy był jeszcze małym chłopcem. Przychodził tutaj raz w tygodniu. Pocieszał te wszystkie dzieci chore na nowotwory, białaczki.. Bawił się z nimi, lubił to.- opowiadała z uśmiechem na ustach.
-Boże.. A sam umarł na tę chorobę..- cienko szepnęłam..
Wracaliśmy do domu na pieszo, prowadząc rowery. Rozmawialiśmy o tylu rzeczach, że już nawet nie pamiętam. Kiedy weszliśmy do domu, obiad był gotowy. W mieszkaniu było cieplutko. Nic nie mogło mi dziś zepsuć humoru. Po zjedzeniu posiłku, zauważyłam, że Harry był szczęśliwy,a zarazem wyglądał, jakby miał się rozpłakać i nigdy nie przestać. Usiadł na kanapie, był taki zamyślony. Nigdy nie widziałam go takiego. To nie było zwykłe przygnębienie.. Musiało się stać coś, o czym nikomu nie chciał powiedzieć. Przysiadłam się i objęłam go mocno, dodając mu otuchy. On przyciągnął mnie trzymając w talii.
-War Is Love, kochanie..- wyszeptał smutnym głosem.
-Słucham ? Harry, co się dzieje ?- nie wytrzymałam. Byłam taka przerażona.
-Jesteś teraz moja. Tylko moja na zawsze, tak ?- spytał mrużąc oczy.
-Tak, dobrze o tym wiesz, że byłam, jestem i będę. A teraz powiesz, co się stało?- wpadałam w panikę.
-Powiem Ci. Ale obiecaj mi coś.- złapał mnie za podródek, zmuszając, żebym spojrzała w jego przenikliwe oczy.-obiecaj.
-Co mam Ci obiecać?- zapytałam.
-Obiecaj, że nie przestaniesz mnie kochać. Nigdy.- po jego policzku spłynęła malutka łza, którą wytarłam.
-Obiecuję, obiecuję Ci. Obiecuję na Boga.- wyszeptałam, miałam już łzy w oczach, ale nie mogłam płakać.
Wytarłam je rękawem od swetra,
-Caroline.. Ja..- z trudem wydawał jakiekolwiek dźwięki- ja mam... ja mam raka.- tutaj wybuchnął płaczem w moje ramię.
-Shhh, Harry, shhh...- pogłaskałam go po jego zawsze pięknej czuprynie.
Pocieszałam go, ale sama przy tym płakałam. Nie wytrzyamłam. Teraz musiałam wylać z siebie te całe emocje. Nie dopytywałam.. Moja mama zmarła na raka, dobrze wiem, co to znaczy.. Kolejna osoba odejdzie? Kolejna osoba, którą kochałam nad życie i mogłam oddać za nią wszystko? Na tą samą chorobę ?
''-Kocham Cię, mamo. Mamo? Mami.. ?- płakałam w jej piżamę.
Ona umarła? Ona już nie oddycha? Jej serce nie bije? Ona nie żyje.. Wybiegłam z sali. Było po dwudziestej trzeciej, dwudziestego szóstego października. W szpitalnym parku wałęsałam się bez życia i obracałam nóż w dłoni. Na jednym z drzew wyryłam nim '26.10.2003, Mamo, kocham Cię. Mam piętnaście lat, ale rozumiem, że Pan Bóg Cię wezwał tam, żebyś czuła się lepiej i wykonała jego zadanie, jakie Ci powierzył.' Wbiłam nóż w drzewo i uciekłam do domu. To mnie przerastało. Wtuliłam się w ciepłe ramiona mojego taty i płakaliśmy razem aż do rana, w tej samej pozycji.''
Nie mogłam uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć w to, że raka ma taki wspaniały człowiek.. Czemu akurat on ?! Czemu on ?! Nie ma jeszcze dwudziestu jeden lat a już ma umierać ?! Taki cudowny, pomocny, miły, kochany, jedyny w swoim rodzaju ?! Dlaczego tacy ludzie kończą swoje piękne życie śmiercią w tak młodym wieku ?! Byłam taka wściekła.. Przez tą chorobę będę teraz kochać go jeszcze bardziej.. Nie wiem co ja zrobię, gdy nie będzie go przy mnie i nie wiem co zrobię bez jego melodyjnego 'kocham Cię', które mówił rano, wieczorem, codziennie, zawsze. Wraz z nim umrze wielki kawałek mnie. Nie ma mnie bez niego.
-Kotku, przepraszam..- szeptał co chwilę ledwo słyszalnie.- przepraszam Cię, że muszę odejść..
-To nie Twoja wina.. Nie przepraszaj mnie za to..- przytuliłam go jeszcze mocniej.
Byłam rozdarta, ale chciałam się dowiedzieć, przez ile czasu jeszcze będę mogła go mieć przy sobie.. To będą jego najlepsze i zarazem najgorsze chwile.. Będę robić wszystko, żeby się uśmiechał. Bez jego uśmiechu nie mogłam żyć. Będą to też jego najgorsze chwile, ponieważ ostatnie na tym świecie... Nie pozwoliłam mu płakać. Sama sobie też zakazałam. Będziemy żyć tak, żeby nie było tej świadomości. Ale on to wiedział.. Wiedział, że niedługo już nie będzie go przy mnie, nie będzie go na tym świecie..
-Teraz ty mi coś obiecaj.- przerwałam tą grobową ciszę.
-Co mam Ci obiecać ?- spytał zmęczonym głosem.
-Nie myśl o tej chorobie, nie płacz przez nią.- spojrzałam w jego szmaragdowe tęczówki.
-Będę myślał tylko o nas.- wykrzywił usta w lekkim uśmiechu i zakaszlał..
Znowu zakaszlał. To nie był dobry znak..
-Pójdziesz spać, Harry ? Nie mogę patrzeć jak co chwilę ziewasz.- teraz ja uśmiechnęłam się.
-Mhm, dla Ciebie.- podniósł się z kanapy i skierował do łóżka.
Wygodnie ułożył się owijając szczelnie koładą swoje ciało.
-Dobranoc. - podeszłam do niego i pocałowałam w nosek.
-Dobranoc...- zamknął oczy.- Dziękuję, że jesteś..
Dni mijały. On marniał coraz bardziej, leżał tylko w łóżku i nic nie jadł, oprócz flipsów. Pił wodę i jadł flipsy dla dzieci.. Leżał. Jak nie leżał, to spał. Z łóżka chciał wstać tylko do toalety, albo żeby podejść do mnie i przytulić. Mówił wtedy ''wiesz co mnie jeszcze utrzymuje przy życiu? Tylko ty..'' Zawsze wtedy uśmiechałam się i płakałam cicho, kiedy on zamykał się w pokoju.
W nocy przychodziłam do niego i kładłam się obok, ale nie spałam. Nie mogłam. Nie mogłam spać, kiedy on w środku i także na zewnątrz umierał. Pewnego dnia rano się obudził, przejrzał w lustrze i rozpłakał się. Krzyczał wtedy ''Jak ja do cholery wyglądam ?! Jak ostatnie nieszczęście... Caroline chodź tu !!!'' Przybiegłam i spojrzałam na niego... Wszystkie włosy mu wypadły.. Oczy zrobiły się szare, bez emocji, bez żadnego koloru. Szare, zwykłe oczy.. Chłopak pełny energii zamienił się w białą, chudą i pozbawioną emocji kukiełkę. To nie był już Harry.. To był cień Harrego.. Podeszłam do niego i przywarłam do jego słabego ciała. ''I tak dla mnie jesteś najpiekniejszy na świecie..'' Powiedziałam mu to do ucha, a on tylko mocniej mnie przyciągnął. Położył wtedy głowę na moim ramieniu. ''Bez Ciebie już dawno bym nie żył..''. Udaliśmy się do pokoju i położyliśmy.
Czekałam, aż zaśnie. Jeszcze upewniłam się, że miarowo oddycha. Tak, żyje.. Mój aniołek wyglądał tak słodko, kiedy spał. Najbardziej cieszyło mnie to, że jego klatka piersiowa podnosi się i opada. Że jego serce pracuje. Wyszłam z sypialni, cicho zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do komody. Nie wiedziałam, czy mogę przeszukiwać jego rzeczy.. To było takie świńskie.. Ale nie mogłam pytać go o to, ile jeszcze pozostało mu życia.. Nie potrafiłam. Otworzyłam szufladę i wyjęłam pudełko z napisem Harry Styles- documents. Ostrożnie wyjęłam całą zawartość i odszukałam teczkę z napisem Disease- tumor. Drżącymi rękoma przewijałam kolejne strony i szukałam jakiejkolwiek informacji o czasie, w którym to wszystko się zaczęło. Znalazłam. Harry był na badaniach, ponieważ robi się je u nas co roku.
19.08.2008
''-I jak?- odłożyłam gazetę i upiłam łyczek mojej herbaty.-Wspaniale. Wszystko poszło dobrze. Nie martw się.- słabo się uśmiechnął. Na pewno nie kłamał, on nigdy nie kłamie.
-Cieszę się, bardzo, bardzo..- przytuliłam się do niego mocno. Odwzajemnił ten uścisk, ale jakoś tak inaczej.. Inaczej niż zwykle.
-Umm.. Co na obiad?- powiedział zdenerwowany, przerywając tę chwilę czułości.''
Teraz już rozumiem jego dziwne zachowanie od tamtego czasu. Właśnie od dziewiętnastego sierpnia miał ten okropny kaszel. Poszedł raz z domu, bo mu kazałam iść do lekarza, ale teraz już wiem, że jednak tam nie poszedł. Zauważyłam też, że jego gęsta fala włosów się odrobinę przerzadziła. Na poduszce zawsze było pełno jego włosów. Martwiłam się, tak cholernie się martwiłam. Bledł z dnia na dzień coraz bardziej i męczył się przy każdej czynności. Ja głupia uważałam, że to przejściowe, że chce odpoczywać. Pieniądze też znikały.. Chodził przecież na chemioterapię. Teraz wszystko mi się ułożyło.
Oczy zaszły łzami, pojedynczo kapiąc na papiery. Przeczytałam, że ostatnio na wizycie był trzy dni temu. Podpisane było, że nie da się nic już zrobić. Zostało mu kilka dni życia. Mógł umrzeć nawet dziś. To był ciężki rak- za późno zrobił badania, albo chciał z tym żyć tak, jakby go nie było. Dla mnie.. Kartka się rozmazała i wszystko wokół także. Czemu mi nie powiedział... Zrobilibyśmy to. Wygralibyśmy to. Nie mam do niego żadnego żalu, wiem, że to trudne.. Moja mama powiedziała nam też kilka dni przed śmiercią, żeby niepotrzebnie nas nie martwić... Moja mama była podobna do Harrego. Nie z wyglądu, ale z wnętrza serca..Starała się zawsze jak najlepiej, żeby uszczęśliwiać. Była najlepszą mamą na świecie.
-Caroline, ja...- usłyszałam Harrego.
-Harry, przepraszam, nie powinnam..- rzuciłam pudełko do szuflady.
-Nie, dobrze zrobiłaś...- jego głos był pusty.
-Powinnam pójść spać, już późno..- starałam się nie rozpłakać.
-Muszę jechać do szpitala.. Czuję się tak słabo...- oparł się o framugę drzwi i ciężko sapał, pokaszlując.
-Usiądź !- rozkazałam mu.- zaraz jedziemy. Nie powinieneś się męczyć.
Dałam mu wody. Złapałam kluczyki i pomogłam Harremu wsiąść do samochodu. Szybko jechałam, nie zważałam na ograniczenie prędkości. Nie wiem, ile przepisów złamałam, musiałam go tam dowieźć. Nie przejmowałam się, że Harry cały czas krzyczał, żebym zwolniła, bo mu na mnie zalezy.. Nie wiem czy to można było nazwać krzykiem. Był za słaby, żeby wydobyć z siebie coś więcej niż cichy pisk. Szybko zaparkowałam pod szpitalem i wzięłam go pod ramię. Żeby jak najszybciej dostać się do budynku, podniosłam Harrego i wzięłam na ręce. Nie był ciężki, ponieważ tak zmarniał, że ważył może z czterdzieści kilo. Wpadłam w biegu.
-Szybko ! Lekarza !- darłam się ze łzami w oczach trzymając go, bezbronnego.
W jednej chwili podszedł do nas wysoki lekarz ubrany w biały fartuch i z maską na ustach.
-Witam, Panie Styles. Proszę za mną...
-Proszę mówić mi Caroline.
-Dobrze, więc proszę za mną, Caroline.- spokojnie powiedział lekarz.
W drodze do sali lekarz i Harry zamienili kilka zdań o czymś, o czym nie wiedziałam.
-Tutaj się półóż.- wskazał na duże łóżko szpitalne, posłane białą pościelą.- na łóżku masz ubrania, przebierz się. Jeśli będziesz potrzebował pomocy, proszę wołaj.
-Dobrze. Do widzenia.- ledwo podniósł kąciki ust, a one od razu opadły.
-Harry, pomóc Ci?- spytałam. Widziałam, że on sam ledwo trzyma się na nogach, taki był wycieńczony..
Nic nie jadł ostatnio. Bladł, bladł, bladł. Dzisiaj, po tym spacerze w parku, stracił wszystkie siły i wyglądał jeszcze gorzej. Ale wiem, że był szczęśliwy. Teraz będzie ze mną zawsze, poprzez te oświadczyny.
Pomogłam mu się ubrać i usiadłam obok niego na plastikowym krzesełku.. On położył się wygodnie na łóżku. W końcu zasnął. Ja wsłuchana w tę ciszę też przysnęłam, na krzesełku.
Obudziło mnie ciche szlochanie.
-Harry?- spytałam.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam..- mówił jednym tchem co chwilę łkając.
-Nie przepraszaj mnie, już Ci mówiłam, że to nie Twoja wina..- stałam nad nim i szeptałam mu to do ucha, wkładając cały wysiłek w to, żeby nie popłakać się.
-Chodź tu do mnie.. Jeśli umrę, chcę być przy Tobie..- jego głos się łamał.
Położyłam się obok niego, a on otulił mnie swoimi ramionami, które nie były już tak silne jak zawsze..
-You only win, if you...- uścisk się rozluźnił i nie poczułam już jego bijącego serca.. Już nigdy więcej go nie poczułam.
-Don't give up...- dokończyłam i wybuchłam takim płaczem, że nie mogłam się opanować. Miałam w sobie jeszcze trochę nadziei i złapałam Harrego za ramiona. Trząsłam nim, ale on był tylko ciałem. Ciałem bez duszy. Był wiotki i wyglądał jak marionetka. Wiedziałam, że się nie poddał, że walczył do końca.
-Harry słyszysz mnie ?!- wyłam i krzyczałam.- Harry !!! Harry !! Harry...- cichym głosem przepełnionym smutkiem mówiłam.
-Przecież obiecałeś, że mnie nigdy nie opuścisz... Harry... obiecałeś...- moje łzy spływały na jego twarz, którą całowałam, a on nie odwzajemniał tego pocałunku.- obiecałeś...
Wstałam w łóżka, spojrzałam na Harrego. Z jego twarzy zniknął smutek, grymas bólu.. Był tam od kilku minut, ale teraz liczyło się, że tam był. Wreszcie szczęśliwy, od tych miesięcy. Już nigdy nie zachoruje. Zawsze będzie pięknym i młodym, dwudziestoletnim Harrym Stylesem. Na zewnątrz byłam rozgoryczona, ale w środku cieszyłam się, że on jest w końcu szczęśliwy.. Chociaż beze mnie nie będzie tak szczęśliwy.. Wiem to, ponieważ codziennie mi to mówił. Codziennie mówił mi, że jestem mu potrzebna jak tlen. Zostawiłam go tam. Ostatni raz pocałowałam i powiedziałam 'KOCHAM CIĘ'.
-Panie Holt.. ?- powiedziałam w pusty korytarz.
-Pana Holta nie ma w tej chwili. Jest zajęty.. Co się stało?- spytała miła pielęgniarka.
-Umm.. On.. on..- moje oczy zaszły łzami.
-Umarł ? Ehh... Harry ?- zapytała.
-Tak.. Skąd Pani go zna ?
-Każdy tu go zna.. Pomagał tutaj ludziom chorym, kiedy był jeszcze małym chłopcem. Przychodził tutaj raz w tygodniu. Pocieszał te wszystkie dzieci chore na nowotwory, białaczki.. Bawił się z nimi, lubił to.- opowiadała z uśmiechem na ustach.
-Boże.. A sam umarł na tę chorobę..- cienko szepnęłam..
Harry
kiedyś wspominał, że pomagał uszczęśliwiać dzieci chore na raka. Nie mówił, w
którym szpitalu.. Teraz zrobiło mi się tak bardzo smutno, przez to jedno zdanie
od pielęgniarki.. Smutno, ale jednocześnie tak lekko na duchu.. On naprawdę był
wspaniały i jedyny w swoim rodzaju.. Nie dało się go nie lubić. Nie dało się go
nie kochać.
-Pójdę po Pana
Holt. Proszę poczekać.- słabo się uśmiechnęła..
Wszyscy byli przytłoczeni jego śmiercią. Był
taki młody, mógł jeszcze zrobić tyle rzeczy ! Czemu Bóg zabiera do siebie ludzi
tak dobrych? Tak młodych? Nie rozumiem tego.. Nigdy nie zrozumiem. Siedziałam
na ławce i zastanawiałam się nad sensem swojego życia. Harry swoją śmiercią
zabrał część mojego serca zdolną do kochania, zdolną do cieszenia się i zdolną
do prawdziwego uśmiechu. Zabrał część mnie. Tą dobrą. Teraz został smutek. Nie
wiem ile jeszcze tak pociągnę... Patrzyłam na mój pierścionek, który Harry
codziennie całował. Patrzyłam i płakałam..
-Caroline ? On...-
doktor nie dokończył zdania.
-Tak.. Teraz jest
tam, w lepszym świecie..- dodałam zaciskając powieki, dając łzom swobodnie
wydostać się z moich zielonych tęczówek..
-Zdecydowanie.-
objął mnie ramieniem.- jestem pewny, że teraz na Ciebie patrzy. Tęskni i czeka.
Że na Ciebie będzie czekał wieczność.
-Tak Pan myśli?-
spojrzałam na niego,a on kiwnął głową.- chciałabym tutaj przychodzić codziennie
i pomagać chorym.. Czy mogłabym.. Tak jak Harry.. No wie Pan..- plątałam się.
-Czemu nie? To
piękne pomagać ludziom.. Mamy tutaj mało takich osób.
-Mogę zacząć od
jutra?- spytałam się. Coś we mnie chciało, żebym się cieszyła, ale nie mogłam.
Zwyczajnie było za wcześnie, żeby się cieszyć.
To było za świeże.
Dwa dni po jego śmierci, odbył się pogrzeb. Ubrałam się
w czarną sukienkę do kolan i założyłam piękny, czarny płaszcz Harrego. Do tego
idealnie wyglądał jego czarny kapelusz. Lubiłam przebierać się w jego ciuchy, były takie wygodne i ogólnie mielśmy ten sam rozmiar. Luźne ciuchy był moimi ulubionymi. Na pogrzeb ubrałam także jego elegancie ciuchy, ponieważ chciałam mu oddać tym cześć.. Oddać to, że pamiętam nasze wspólne chwile.
Ceremonia była naprawdę piękna.. Zjawiła się cała rodzina, nawet osoby, których nie znałam. Ale jego znali wszyscy z zebranych. Każdy miał swoją osobną historię związaną z Harrym. Każdemu pomagał i pocieszał w trudnych chwilach. Na uroczystości żałobnej nastrój był bardzo nostalgiczny. Niektórzy śpiewali smutne piosenki. Ja bardzo lubiłam z nim śpiewać piosenki, najczęściej o miłości. Dziś specjalnie zabrałam z domu jego piękną, akustyczną gitarę. Miała kilka lat, ale nadal dźwięki pieknie z niej płynęły.. Kiedyś Hazz mnie uczył grać, ale nie potrafiłam zagrać nic innego, jak War Is Love. Zdecydowałam, że wyjdę na scenę i właśnie specjalnie dla niego tą piosenkę odtworzyć, razem ze wspomnieniami z nią związanymi.
Wstałam ze swojego miejsca. Wyjęłam gitarę z pokrowca i wzięłam krzesło. Usadowiłam się wygodnie w miejscu, gdzie dla każdego byłam widoczna. W sali zrobiło się cicho i niezręcznie. Byłam trochę zdenerwowana. Nawet bardzo. Wzięłam głęboki oddech i pierwsze idealne dźwięki gitary otuliły mnie swoim pięknem. Zaczęłam śpiewać, wkładając w to wszystkie swoje uczucia. Każde słowo miało dla mnie tak wielkie znaczenie.. Każde słowo tej piosenki przeżywałam, bo każde było związane z jakimś wspomnieniem.. Związane z Harrym. Kiedy zbliżałam się do ostatniego aspektu, ostatniego refrenu, mój głos łamał się, przez łzy spływające mi do ust nie mogłam śpiewać już wyraźnie.. Przy przed ostatniej linijce nie mogłam dalej wytrzymać i cicho wyszeptałam ostatnie słowa piosenki.. :
Ceremonia była naprawdę piękna.. Zjawiła się cała rodzina, nawet osoby, których nie znałam. Ale jego znali wszyscy z zebranych. Każdy miał swoją osobną historię związaną z Harrym. Każdemu pomagał i pocieszał w trudnych chwilach. Na uroczystości żałobnej nastrój był bardzo nostalgiczny. Niektórzy śpiewali smutne piosenki. Ja bardzo lubiłam z nim śpiewać piosenki, najczęściej o miłości. Dziś specjalnie zabrałam z domu jego piękną, akustyczną gitarę. Miała kilka lat, ale nadal dźwięki pieknie z niej płynęły.. Kiedyś Hazz mnie uczył grać, ale nie potrafiłam zagrać nic innego, jak War Is Love. Zdecydowałam, że wyjdę na scenę i właśnie specjalnie dla niego tą piosenkę odtworzyć, razem ze wspomnieniami z nią związanymi.
Wstałam ze swojego miejsca. Wyjęłam gitarę z pokrowca i wzięłam krzesło. Usadowiłam się wygodnie w miejscu, gdzie dla każdego byłam widoczna. W sali zrobiło się cicho i niezręcznie. Byłam trochę zdenerwowana. Nawet bardzo. Wzięłam głęboki oddech i pierwsze idealne dźwięki gitary otuliły mnie swoim pięknem. Zaczęłam śpiewać, wkładając w to wszystkie swoje uczucia. Każde słowo miało dla mnie tak wielkie znaczenie.. Każde słowo tej piosenki przeżywałam, bo każde było związane z jakimś wspomnieniem.. Związane z Harrym. Kiedy zbliżałam się do ostatniego aspektu, ostatniego refrenu, mój głos łamał się, przez łzy spływające mi do ust nie mogłam śpiewać już wyraźnie.. Przy przed ostatniej linijce nie mogłam dalej wytrzymać i cicho wyszeptałam ostatnie słowa piosenki.. :
You only win, if you don't give up
Cause love is war and love is war...
Ostatnie słowa Harrego... Wszystko we mnie ożyło i zaczęłam szlochać.. Łzy spoczęły na gitarze.. Przytuliłam się do płaszcza, który pachniał Hazzą... Mocno płakałam, a ludzie podchodzili i przytulali. Od wszystkich słyszałam tylko wymuszone ''będzie dobrze''. Nie będzie dobrze. Nigdy nie będzie dobrze, bez niego.
Wróciłam do domu i znowu zakopałam się w łóżku. Ubrałam dresy Harrego i jego luźny T-shirt.. Rozpuściłam włosy i miałam zamiar zasnąć. Byłam zmęczona płaczem, powieki same mi opadały. Wsłuchiwałam się w głos Harrego, który odbijał się echem w mojej głowie. Jego piosenki, jego wyznania.. Cichutko płakałam w poduszkę. Nie hamowałam łez, pozwoliłam im moczyć poduszkę. Z wymęczenia skończyły mi się już łzy i zasnęłam.
Obudziłam się z bólem głowy.. Nie wiedziałam co się dzieje. Wstałam, ale zachwiałam się i z powrotem upadłam na łóżko.
-Ale boli.. Muszę wziąć tabletki..- ponownie wstałam i przytrzymałam się szafy.
Sięgnęłam po paczkę z tabletkami i połknęłam dwie.
-Powinno mi przejść za jakiś czas...- znowu się położyłam.
Spojrzałam na zegarek. Była 13:37.
-O nie ! Muszę się pośpieszyć, nie zdążę do szpitala. Niech to szlag trafi tą głowę.- wymamrotałam gniewnie.
-Harry, gdybyś teraz tu był, na pewno byś wiedział co zrobić.. Na pewno...- byłam bliska płaczu.
Zostały po nim rzeczy materialne, ale tych niematerialnych nikt nie może mi zabrać; moich wspomnień. Najwspanialszych chwil mojego życia. Zrozumiałam, że ja tak za nim tęsknie, że nie wychodzę z domu od kilku dni. Postanowiłam, że to zrobię. Zrobię to. Pomimo silnego bólu głowy zwlekłam się z wygodnego łóżka i podeszłam do ubrań. Wybrałam te same, co miałam w dniu... Hmm... przechadzki po parku, ostatniej, z Harrym.. Ubrałam jego zgniło zielony płaszcz. Kremową czapkę... Tak uczesałam włosy, jak lubił mi je układać...
''-No proszę, zrób tak ! Podoba mi się taka fryzura, a mam za krótkie włosy !- krzyczał.- wykorzystam Twoje!
-No dobrze, dobrze ! Zrób mi, bo ja nie umiem tak idealnie..- zachichotałam.
Zaraz poczułam jego ciepłe dłonie wplątujące się w moje kasztanowe włosy. Obserwowałam w lustrze jak przeczesuje je i układa, wytykając przy tym język, maksymalnie się skupiając. Nie wytrzymałam, nie umiałam powstrzymać nagłego śmiechu.''
O Boziu, a ja go chciałam opuścić, przez to, że jego wygląd przez raka się pogorszył, bo myślałam, że to przeze mnie. Byłoby to nawiększe głupstwo w moim życiu. Zostawić go samego z tą okropną chorobą. Jak dobrze, że on mnie zatrzymał. Jak dobrze, że on to potrafił.
Wyszłam w domu. Poruszanie się sprawiało mi jeszcze trud, bo bóle głowy zawsze miałam silne. Oparłam się o drzwi i szukałam komórki, której nie mogłam w kieszeni znaleźć za nic.
-Cholera, została w domu.- westchnęłam i z powrotem otworzyłam drzwi.
Szukałam, szukałam i szukałam, ale nie było jej nigdzie. Zajrzałam pod kołdrę, pod szafkę. Zajrzałam pod łóżko. Zobaczyłam jakieś kartki.
-Oh ten Harry, mój bałaganiarz !- na mojej twarzy od kilku dni nie zagościł choćby zarys uśmiechu, teraz na krótką chwilę próbowałam to zmienić, ale tylko na chwilę.
Telefonu nie znalazłam, ale wyciągnęłam kartki z ciekawości. Włożyłam je do kieszeni płaszcza i dalej penertowałam mieszkanie w poszukiwaniu komórki.
-O, jest !- leżała na.. zlewie ?- Okej ...
Wstukałam numer szpitala.
-Dzień Dobry, tutaj Caroline. Niestety nie mogę dziś przyjść.. Przepraszam. Nie przyjdę już nigdy...- rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź.
Wzięłam aparat, włożyłam do kieszeni. Wreszcie wyszłam. Spacerkiem doszłam do NASZEGO parku i odnalazłam naszą ławkę... Usadowiłam się na swoim miejscu, po lewej.. Taak.. Wyciągnęłam z kieszeni aparat. Oglądałam nasze wspólne zdjęcia, były takie piękne... Tak mnie wzruszyły, że co chwilę musiałam przecierać załzawione oczy i pociągać nosem. Doszłam do ostatniego zdjęcia.. Stałam na przeciwko Harrego, a on mnie całował. Przypomniałam sobie, co wtedy mi powiedział..
''-Kocham Cię, nawet nie wiesz jak bardzo cholernie Cię kocham..''
Po czym się rozpłakał. To było takie realne w mojej głowie, że sama zaczęłam płakać, tak samo jak wtedy. Kompletnie zapomniałam o mocnym bólu głowy.
Byłam sama. Jeszcze dokładnie obejrzałam się, czy ktoś nie kręci się wokół. Zresztą było tak chłodno, że ludzie woleli zostać w domach i grzać się do swoich partnerów... Ja nie miałam już do kogo się grzać, ta myśl mnie zabijała. Schowałam aparat i wstałam. Pokręciłam się jeszcze po parku, odwiedziłam wszystkie ważne dla mnie w nim miejsca. Stanęłam przy drzewie i odnalazłam miejsce z zapisanymi inicjałami. Wyjęłam mały nożyk i nastrugałam tam wiadomość.
''Drogi Harry, nie ma Cię, nie ma mnie, kocham na zawsze, czekaj na mnie.''
Odłożyłam go w bezpieczne miejsce i z powrotem udałam się na ławkę. Także usiadłam po lewej. Coś mi zaszeleściło w kieszeni i przypomniałam sobie o kartkach. Wyjęłam je. Na każdej zapisany był refren jakiejś piosenki, którą mi zawsze grał... Czytałam i śpiewałam płacząc. Umiałam wszystkie na pamięć, tyle razy mi je grał. Nie było dnia bez gitary. Ostatnia kartka była większa i miała więcej słów. To był list..
Wróciłam do domu i znowu zakopałam się w łóżku. Ubrałam dresy Harrego i jego luźny T-shirt.. Rozpuściłam włosy i miałam zamiar zasnąć. Byłam zmęczona płaczem, powieki same mi opadały. Wsłuchiwałam się w głos Harrego, który odbijał się echem w mojej głowie. Jego piosenki, jego wyznania.. Cichutko płakałam w poduszkę. Nie hamowałam łez, pozwoliłam im moczyć poduszkę. Z wymęczenia skończyły mi się już łzy i zasnęłam.
Obudziłam się z bólem głowy.. Nie wiedziałam co się dzieje. Wstałam, ale zachwiałam się i z powrotem upadłam na łóżko.
-Ale boli.. Muszę wziąć tabletki..- ponownie wstałam i przytrzymałam się szafy.
Sięgnęłam po paczkę z tabletkami i połknęłam dwie.
-Powinno mi przejść za jakiś czas...- znowu się położyłam.
Spojrzałam na zegarek. Była 13:37.
-O nie ! Muszę się pośpieszyć, nie zdążę do szpitala. Niech to szlag trafi tą głowę.- wymamrotałam gniewnie.
-Harry, gdybyś teraz tu był, na pewno byś wiedział co zrobić.. Na pewno...- byłam bliska płaczu.
Zostały po nim rzeczy materialne, ale tych niematerialnych nikt nie może mi zabrać; moich wspomnień. Najwspanialszych chwil mojego życia. Zrozumiałam, że ja tak za nim tęsknie, że nie wychodzę z domu od kilku dni. Postanowiłam, że to zrobię. Zrobię to. Pomimo silnego bólu głowy zwlekłam się z wygodnego łóżka i podeszłam do ubrań. Wybrałam te same, co miałam w dniu... Hmm... przechadzki po parku, ostatniej, z Harrym.. Ubrałam jego zgniło zielony płaszcz. Kremową czapkę... Tak uczesałam włosy, jak lubił mi je układać...
''-No proszę, zrób tak ! Podoba mi się taka fryzura, a mam za krótkie włosy !- krzyczał.- wykorzystam Twoje!
-No dobrze, dobrze ! Zrób mi, bo ja nie umiem tak idealnie..- zachichotałam.
Zaraz poczułam jego ciepłe dłonie wplątujące się w moje kasztanowe włosy. Obserwowałam w lustrze jak przeczesuje je i układa, wytykając przy tym język, maksymalnie się skupiając. Nie wytrzymałam, nie umiałam powstrzymać nagłego śmiechu.''
O Boziu, a ja go chciałam opuścić, przez to, że jego wygląd przez raka się pogorszył, bo myślałam, że to przeze mnie. Byłoby to nawiększe głupstwo w moim życiu. Zostawić go samego z tą okropną chorobą. Jak dobrze, że on mnie zatrzymał. Jak dobrze, że on to potrafił.
Wyszłam w domu. Poruszanie się sprawiało mi jeszcze trud, bo bóle głowy zawsze miałam silne. Oparłam się o drzwi i szukałam komórki, której nie mogłam w kieszeni znaleźć za nic.
-Cholera, została w domu.- westchnęłam i z powrotem otworzyłam drzwi.
Szukałam, szukałam i szukałam, ale nie było jej nigdzie. Zajrzałam pod kołdrę, pod szafkę. Zajrzałam pod łóżko. Zobaczyłam jakieś kartki.
-Oh ten Harry, mój bałaganiarz !- na mojej twarzy od kilku dni nie zagościł choćby zarys uśmiechu, teraz na krótką chwilę próbowałam to zmienić, ale tylko na chwilę.
Telefonu nie znalazłam, ale wyciągnęłam kartki z ciekawości. Włożyłam je do kieszeni płaszcza i dalej penertowałam mieszkanie w poszukiwaniu komórki.
-O, jest !- leżała na.. zlewie ?- Okej ...
Wstukałam numer szpitala.
-Dzień Dobry, tutaj Caroline. Niestety nie mogę dziś przyjść.. Przepraszam. Nie przyjdę już nigdy...- rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź.
Wzięłam aparat, włożyłam do kieszeni. Wreszcie wyszłam. Spacerkiem doszłam do NASZEGO parku i odnalazłam naszą ławkę... Usadowiłam się na swoim miejscu, po lewej.. Taak.. Wyciągnęłam z kieszeni aparat. Oglądałam nasze wspólne zdjęcia, były takie piękne... Tak mnie wzruszyły, że co chwilę musiałam przecierać załzawione oczy i pociągać nosem. Doszłam do ostatniego zdjęcia.. Stałam na przeciwko Harrego, a on mnie całował. Przypomniałam sobie, co wtedy mi powiedział..
''-Kocham Cię, nawet nie wiesz jak bardzo cholernie Cię kocham..''
Po czym się rozpłakał. To było takie realne w mojej głowie, że sama zaczęłam płakać, tak samo jak wtedy. Kompletnie zapomniałam o mocnym bólu głowy.
Byłam sama. Jeszcze dokładnie obejrzałam się, czy ktoś nie kręci się wokół. Zresztą było tak chłodno, że ludzie woleli zostać w domach i grzać się do swoich partnerów... Ja nie miałam już do kogo się grzać, ta myśl mnie zabijała. Schowałam aparat i wstałam. Pokręciłam się jeszcze po parku, odwiedziłam wszystkie ważne dla mnie w nim miejsca. Stanęłam przy drzewie i odnalazłam miejsce z zapisanymi inicjałami. Wyjęłam mały nożyk i nastrugałam tam wiadomość.
''Drogi Harry, nie ma Cię, nie ma mnie, kocham na zawsze, czekaj na mnie.''
Odłożyłam go w bezpieczne miejsce i z powrotem udałam się na ławkę. Także usiadłam po lewej. Coś mi zaszeleściło w kieszeni i przypomniałam sobie o kartkach. Wyjęłam je. Na każdej zapisany był refren jakiejś piosenki, którą mi zawsze grał... Czytałam i śpiewałam płacząc. Umiałam wszystkie na pamięć, tyle razy mi je grał. Nie było dnia bez gitary. Ostatnia kartka była większa i miała więcej słów. To był list..
Najdroższa Caroline.
Piszę do Ciebie ostatni list. Nie będzie on długi, wręcz przeciwnie, to tylko kilka słów ode mnie.
Kocham Cię, to wiesz. Napisałem to ostatni raz. Jeśli znalazłaś ten list, to nie będę Cię zanudzał pisaniem, ale to co mam Ci do powiedzenia, powiem jak Cię zobaczę i już nigdy nie opuszczę, OBIECUJĘ. Musiałem Cię opuścić, żeby zostać z Tobą na zawsze. NIKT NIE KOCHAŁ CIĘ TAK, JAK JA CIĘ KOCHAM. Wiem, ten list nie ma sensu. Mam 37 stopni gorączki i ledwo widzę kartkę. Zapewne gdy czytasz ten list, nie ma mnie już na Twoim świecie..
Pozdrawiam i czekam,
Twój Harry.
Zostawił nawet list.. Jaki on był cudowny. Nie ma już takich osób... I nie będzie. Ucałowałam kawałek papieru, ostatniej pamiątki po nim. Wygrzebałam z kieszeni jakieś tabletki Harrego. Zapewne jakieś przeterminowane, on nigdy nie opróżniał kieszeni. Teraz mu za to dziękuję. Nie wiedziałam nawet, na co one są, nie obchodziło mnie to. Świat bez Harrego mnie już nie obchodził. Był pozbawiony jakiegokolwiek życia, jakby wszystko stanęło w miejscu i nie zamierzało się ruszyć. Bez niego byłam pustką. Czarną pustką.
Łykałam każdą po kolei, czując jak moje powieki robią się ciężkie i świat zamienia się w czarną dziurę. Położyłam się na ławce. Ostatnie co zobaczyłam na tym świecie to samotny kotek, który przypałętał się i zaczął lizać moją rękę.
-Zaraz będę, kochanie !- wyszeptałam i poczułam ostatnią łzę.
Teraz nie ma innej opcji, jestem szczęśliwa w 50-ciu procentach. Harry to druga połowa. Zasnęłam na wieki ! Ale obudzę się w lepszym świecie.
-Wyłącz to świ- przerwałam w półsłowie, ponieważ zobaczyłam roześmianego Harrego.
Mojego Harrego !
-Czy.. to ... ty?- wyszeptałam.
-Tak, kochanie. I nie da się wyłączyć słońca !- roześmiał się i mnie przytulił.
-Jestem teraz tutaj..Na zawsze.. Z Tobą?- nadal to do mnie nie dochodziło.
-Owszem. Na zawsze.- pocałował mnie tak jak kiedyś, a ja wplotłam ręce w jego długie loczki.
-Harry.. Twoje włosy, Twoje oczy, Twoja cera... Wszystko jak dawniej..- dziwiłam się.
-Tutaj wszystko jest jak dawniej, nie da się być nieszczęśliwym.- uśmiechał się od ucha do ucha, tak szczerze..
-Racja, bo ty jesteś.- zaśmiałam się.
Objęliśmy się.
-Tęskniłam.
-Tęskniłem.- wypowiedzieliśmy te magiczne słowo w tym samym momencie.
Było przepełnione największym uczuciem jakie czułam. Cała moja miłość została jakby wlana do tego wyrazu.
-Chodź, mama na Ciebie czeka..- puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się tak szeroko, że czułam, jak ten uśmiech wrył się w moją twarz.
_______________________________________________________________________
Hej, hej trochę długi shot :P Włożyłam w niego całe serduszko ! Próbowałam napisać coś smutnego, ale chyba mi się nie udało.. Hmm.. Zdecydujcie sami. Zostaw po sobie jakiś ślad, najlepiej napisz komentarz <3 Miłego wieczoru, kochani ! I mam nadzieję, że włączyłaś/eś War Is Love :P
#Mrs.Styles
1D Drag Me Down - The Movie
Capital FM wczoraj dodało ten oto film:
Piszą:
Directioners can appreciate how spectacular the Drag Me Down Music Video was, soooooooooo we decided to turn it into a One Direction Movie!
Czyli:
Directioners potrafią docenić, jak wspaniałe był teledysk Drag Me Down, więc zdecydowaliśmy się przekształcić go w One Direction Film!
Podoba wam się? Nam bardzo! Szkoda, że nie będzie takiego filmu :'(
#Mrs.Horan
#Mrs.Styles
TOP WEEK :3
PIOSENKA TYGODNIA: Harry Styles- War Is Love
TELEDYSK TYGODNIA: One Direction- Gotta Be You
FILMIK TYGODNIA: CRACK #3 Larry & 1D (śmieszny XD)
ZDJĘCIE TYGODNIA:
#Mrs.Styles PRZEPRASZAM ZA SPÓŹNIENIE !! :'(
Piosenka #5
Pierwszy raz lecę samolotem. Boję się trochę tej łazienki. Zawsze miałam do niej duże wymagania. Wiem, dziwne. No, ale cóż poradzisz.
-A ty gdzie idziesz?- jak zwykle Miki musi wszystko widzieć
-Do toalety. A co? Też musisz?- uśmiechnęłam się
-Nie, nie. Po prostu byłem ciekawy.
-Jak zawsze- wymamrotałam
-Ej! Słyszałem to!
- I dobrze!
Mam nadzieję, że nie będzie taka mała, że nawet nie damy wyciągnąć rąk. Hallo!! To przecież samolot 1D! Pewnie będzie wielka. Czego się mam bać?
Kiedy weszłam, zobaczyłam przed sobą wielkie lustro. To nie lustro mnie przeraziło, ale to co było na niej napisane.
-A ty gdzie uciekasz?- przeczytałam na głos i od razu padłam.
--------------------------
-Klaudia! Klaudia!- słyszałam krzyki. Miki? Co on tak krzyczy?
-Co? Co się stało?- wymamrotałam
-O boże, Klaudia!- krzyknął i się na mnie rzucił- Nic ci nie jest!
-A co miało mi się dziać?- nic nie rozumiem
-Nie pamiętasz? Znalazłem cię na podłodze w toalecie.
O boże, już pamiętam. To nie może być prawda. Po prostu nie może. Miało się to nigdy nie dziać.
-Nie. Nie. Nie.- mówiłam w kółko
-Klaudia, co się dzieje?- widziałam niepokój w jego oczach
Rozpłakałam się. Najnormalniej zaczęłam płakać. Wszystkie wspomnienia zaczęły powracać mi do głowy. Ta noc. Ta potworna noc.
-Klaudia, co się dzieję? Proszę, powiedz mi. Nie płacz- Michael się martwił
Ja tylko rzuciłam się na szyję. To bolało. Te wszystkie wspomnienia. Ta cholerna noc!
-Musi się wpierw uspokoić Michael. Teraz nic ci nie powie.- Paul ma rację. Tylko, że ja wcale nie mam zamiaru o tym mówić.
-Masz rację. A gdzie chłopaki?- jacy chłopaki?
-Powinni siedzieć na końcu samolotu i uczyć się nowych piosenek- o kim oni mówią?
-Chodź, napijesz się herbaty- Miki się uśmiechną.
To nie jest najlepszy pomysł.Kiedyś pijam herbatę wręcz nałogowo. Nie wyobrażałam sobie dnia bez tego napoju. Ale jeden dzień, jedna noc to zmieniła. Przez długi czas nie mogłam nawet na nią spojrzeć. Żeby zwykła herbata wyrządziła tyle złego. To, aż śmieszne, Ale niestety prawdziwe... Kiedy tylko ją zobaczyłam, zebrało się u mnie na wymioty. Nie chciałam tego widzieć. A jeśli z nią będzie tak samo?
-Co się dzieję? Klaudia, przecież to tylko herbata!- Miki zaczął panikować
-Ja nie chcę! Nie!- krzyczałam i wyrywałam się
Zaczęli przybiegać jacyś chłopcy. Czekajcie... Czy to ci, którzy nie pozwolili mi wejść do pilota?!
-Co się dzieję?!- pytali się
Było ich więcej, bo czwórka. Teraz nie mają okularów, ani czapek. Czekajcie!! Czy to One Direction!??! Ale gdzie jest Harry?? A jeśli coś mu się stało? Jeśli ON już tu jest?! Teraz wyrywałam się jeszcze bardziej, Znalazł mnie! Tak jak obiecał!
-On jest blisko! Puśćcie mnie!- krzyczałam jeszcze głośniej
Chłopcy tylko dziwnie się po sobie spojrzeli. Miki poprosił ich o pomoc. Oni nic nie rozumieją!
-Klaudia, przepraszam, że to robię.- o co ci chodzi Paul?
Trzymał coś w rękach. Strzykawka? Bo co mu ona? Co on robi?!
-Paul!!
--------------------------
Paul wstrzyknął mi coś, co miało mnie uśpić. Tak też się stało. Zasnęłam. Obudziłam się jakąś godzinę temu. Michael cały czas mnie pilnuje. Powiedział mi, że nie powinnam tak się tym przejmować. Że za niedługo wszystko zrozumiem. Że to wszystko nie miało się tak skończyć. Tylko, że ja nie wiem o co mu chodzi. ON mnie znalazł, a ja mam się nie martwić. Gdyby wiedział, to co ja wiem, zrozumiałby.
-Chłopcy zaraz tu będą- powiedział Paul
O jakich chłopcach ich chodzi? One Direction? Znaleźli Harry'ego?
-Niech lepiej się pośpieszą- warknął Michael. Co go tak wkurzyło?
-Jesteśmy...- o... Liam
-Macie jej wszystko wytłumaczyć i przeprosić- rozkazał Paul
O co chodzi? Co wytłumaczyć? Za co przeprosić?
-Przepraszamy, że nie pozwoliliśmy ci wejść do pilota- powiedział Louis
-I, że tak cię przestraszyliśmy z ty lustrem- mówił Zayn- Przepraszam to był mój pomysł- kiedy to mówił widział łzy w jego oczach.
A więc ON mnie nie znalazł. Wciąż jest w więzieniu, Wciąż jestem bezpieczna.
-Boże, dziękuję- wyszeptałam i zaczęłam płakać. Płakać ze szczęścia.
-Nie jesteś na nas zła?- Niall się zdziwił
Przecież nic złego nie zrobili. Chcieli się tylko trochę zabawić. To ja od razu panikuję.
-Nie- uśmiechnęłam się- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwa, że to tylko głupi żart- śmiałam się
Chłopcy spojrzeli na siebie z ulgą (?) Miki siedzi sztywny i się na mnie patrzy.
-Zamknij buzię, bo ci mucha wleci.
Zamknął. To trochę dziwne. Zazwyczaj zaczyna mi mówić, że nie będę mu rozkazywać. Chyba naprawdę go zaskoczyłam. A Paul? To samo co Michael.
-Ale... jak?- jest z nim gorzej niż myślałam
-To był żart. Wzięłam to za bardzo do siebie- wywróciłam oczami
-Klaudia. Możesz nam to wytłumaczyć?- Miki wysłał mi złowrogie spojrzenie
-A muszę?
-Musisz- zaciskał
Co miałam zrobić? Musiałam wszystko opowiedzieć. Znów muszę pozwolić wspomnieniom wrócić. Będzie to bolało. Bardzo bolało.
___________________________________________________
Mam napad weny xD
Do końca jeszcze jedna część :'( No i jeszcze jeden super ekstra dodatek, który będzie dość długi :D Mam nadzieję, że się spodoba :*
#Mrs.Horan
-Przepraszamy, że nie pozwoliliśmy ci wejść do pilota- powiedział Louis
-I, że tak cię przestraszyliśmy z ty lustrem- mówił Zayn- Przepraszam to był mój pomysł- kiedy to mówił widział łzy w jego oczach.
A więc ON mnie nie znalazł. Wciąż jest w więzieniu, Wciąż jestem bezpieczna.
-Boże, dziękuję- wyszeptałam i zaczęłam płakać. Płakać ze szczęścia.
-Nie jesteś na nas zła?- Niall się zdziwił
Przecież nic złego nie zrobili. Chcieli się tylko trochę zabawić. To ja od razu panikuję.
-Nie- uśmiechnęłam się- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwa, że to tylko głupi żart- śmiałam się
Chłopcy spojrzeli na siebie z ulgą (?) Miki siedzi sztywny i się na mnie patrzy.
-Zamknij buzię, bo ci mucha wleci.
Zamknął. To trochę dziwne. Zazwyczaj zaczyna mi mówić, że nie będę mu rozkazywać. Chyba naprawdę go zaskoczyłam. A Paul? To samo co Michael.
-Ale... jak?- jest z nim gorzej niż myślałam
-To był żart. Wzięłam to za bardzo do siebie- wywróciłam oczami
-Klaudia. Możesz nam to wytłumaczyć?- Miki wysłał mi złowrogie spojrzenie
-A muszę?
-Musisz- zaciskał
Co miałam zrobić? Musiałam wszystko opowiedzieć. Znów muszę pozwolić wspomnieniom wrócić. Będzie to bolało. Bardzo bolało.
___________________________________________________
Mam napad weny xD
Do końca jeszcze jedna część :'( No i jeszcze jeden super ekstra dodatek, który będzie dość długi :D Mam nadzieję, że się spodoba :*
#Mrs.Horan
środa, 26 sierpnia 2015
Piosenka #4
Jestem już spakowana. Nie było tak ciężko jak podejrzewałam. Miki już wszystko załatwił. Tak jak obiecał. Już za kilka godzin będę siedzieć w samolocie. Wreszcie zobaczę Londyn. Moje marzenie się spełni.
Jesteśmy już w samolocie. Jest tu niesamowicie. Nie sądziłam, że będę, aż takie luksusy. Ale w końcu to samolot 1D. Czego mogłam się spodziewać.
Miki zapoznał mnie z Paul'em, managerem chłopaków. Naprawdę spoko gość.
-To mówisz, że lubisz 1D?- Paul powiedział, że skoro jestem w tym samolocie musi wiedzieć o mnie jak najwięcej. Wiedziecie, że tego nie lubię...
-Tak.- zazwyczaj to mówiłam. On zadawał pytania, a ja krótkie odpowiedzi.
-Czemu?- o teraz będę musiała powiedzieć coś więcej.
-Krótko mówiąc- a jak inaczej- miałam depresję, a oni mnie z niej wyciągnęli- uśmiechnęłam się
-No dobrze- powiedział zmieszany. Nikt nie lubi o tym słuchać. Nikt nie lubi o tym mówić.
Nagle z głośników zaczęło lecieć Midnight Memories. Nie wytrzymałam i zaczęłam śpiewać najgłośniej jak umiem. Dzięki towarzystwu Micheal'a przestałam wstydzić się śpiewać. Boże ja znam go tylko 2 dni, a tyle zmienił.
-Proszę, nie! Całą noc nie spałem.- Miki ma problem
Paul tylko się uśmiechnął i wziął do ręki gazetę. Śpiewało się wyśmienicie. A z jękami Miki'ego było jeszcze lepiej.
Kiedy piosenka się skończyła nasz samolot zaczął spadać!? Spadaliśmy w dól! O boże! Wiedziałam, że tak to się skończy! Nigdy nie spełnię swoich marzeń! Nigdy się nie zakocham!
Wszyscy krzyczeli, a ja razem z nimi. Boże, proszę, niech to się tak nie kończy.
I jakby na moją prośbę samolot znów zaczął się wznosić. Boże, dziękuję!
-Hahahaha! Ale was wystraszyłem!- usłyszeliśmy głos pilota. Co za!! Tak mnie wystraszyć! Ja chcę więcej!
-To było super!!- krzyczałam w kółko- Możemy jeszcze raz?- spytałam się Paula
-Nie! Proszę, nie!
-Nie ciebie się pytam!
-Rób se tam co chcesz. Steve to najlepszy pitol jakiego znam.
-Dziękuję!- krzyknęłam i pobiegłam do rzekomego Stevie'a.
Niechcący kopnęłam Mika, ale to nie moja wina, że ma tak rozłożone to swoje nogi!
Szybko go przeprosiłam i dalej biegłam.
-A ty gdzie się wybierasz?- zza rogu wyszedł jakiś chłopak.
Był ubrany na czarno. Spodnie, bluzka, czapka. Miał nawet okulary.
-Do pilota- odpowiedziałam zła. Co go to obchodzi!?- Przepuść mnie.
-Nie ma mowy.
-Dlaczego?!
-Bo tak mówię!
Od kiedy koleś, którego widzę pierwszy raz w życiu zamierza mi mówić co mogę, a co nie?!
Wkurzona jakimś cudem go ominęłam. Już go nie lubię.
Byłam już przed drzwiami, kiedy znowu ktoś mi przeszkodził. A raczej przeszkodzili. Kolejna dwójka kolesi ubrana na czarno.
-Nie możesz tam wchodzić.
Dlaczego ja!? Bardziej upierdliwych kolesi jeszcze nie spotkałam. Co oni mają z tym nie pozwalaniem?
-A to niby dlaczego?
-Bo tak mówimy- uśmiechnął się jeden
Zaraz zetrę mu ten uśmieszek z twarzy! To w cale nie jest wytłumaczenie!
-Przepuśćcie mnie- staram się być spokojna
-Nie słyszałaś co ci powiedział? Nie wejdziesz tam.
No i proszę państwa nie wytrzymałam! Normalnie jak jakieś dresy z bloków. Zapewne na twarzy zrobiłam się czerwona, bo zaczęli się śmiać. Odwróciłam się i wracałam na swoje stare miejsce. Kiedy mijałam tego pierwszego wysłałam znienawidzone spojrzenie, ale on tylko zaczął się śmiać. Strasznie dużo się teraz śmieją. Szkoda, że ja nie.
-Paul! Ci ludzie nie pozwalają mi wejść do pilota!!
-Skoro ci nie pozwalają to mają swoje powody.- On też przeciwko mnie!?
-Miki?
-Ja się cieszę.- na dowód zaczął się szczerzyć
Nie mam siły na nich. Jakoś to załatwię, ale wpierw muszę do toalety. Zaraz wrócę i wszystkim koście powyłamuję!
___________________________________________________
Ehhh... potworność! Wena nie chciała się ostatnio pojawić. Na szczęście Little Black Dress ją przywołała xD. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam :/
#Mrs.Horan
Jesteśmy już w samolocie. Jest tu niesamowicie. Nie sądziłam, że będę, aż takie luksusy. Ale w końcu to samolot 1D. Czego mogłam się spodziewać.
Miki zapoznał mnie z Paul'em, managerem chłopaków. Naprawdę spoko gość.
-To mówisz, że lubisz 1D?- Paul powiedział, że skoro jestem w tym samolocie musi wiedzieć o mnie jak najwięcej. Wiedziecie, że tego nie lubię...
-Tak.- zazwyczaj to mówiłam. On zadawał pytania, a ja krótkie odpowiedzi.
-Czemu?- o teraz będę musiała powiedzieć coś więcej.
-Krótko mówiąc- a jak inaczej- miałam depresję, a oni mnie z niej wyciągnęli- uśmiechnęłam się
-No dobrze- powiedział zmieszany. Nikt nie lubi o tym słuchać. Nikt nie lubi o tym mówić.
Nagle z głośników zaczęło lecieć Midnight Memories. Nie wytrzymałam i zaczęłam śpiewać najgłośniej jak umiem. Dzięki towarzystwu Micheal'a przestałam wstydzić się śpiewać. Boże ja znam go tylko 2 dni, a tyle zmienił.
-Proszę, nie! Całą noc nie spałem.- Miki ma problem
Paul tylko się uśmiechnął i wziął do ręki gazetę. Śpiewało się wyśmienicie. A z jękami Miki'ego było jeszcze lepiej.
Kiedy piosenka się skończyła nasz samolot zaczął spadać!? Spadaliśmy w dól! O boże! Wiedziałam, że tak to się skończy! Nigdy nie spełnię swoich marzeń! Nigdy się nie zakocham!
Wszyscy krzyczeli, a ja razem z nimi. Boże, proszę, niech to się tak nie kończy.
I jakby na moją prośbę samolot znów zaczął się wznosić. Boże, dziękuję!
-Hahahaha! Ale was wystraszyłem!- usłyszeliśmy głos pilota. Co za!! Tak mnie wystraszyć! Ja chcę więcej!
-To było super!!- krzyczałam w kółko- Możemy jeszcze raz?- spytałam się Paula
-Nie! Proszę, nie!
-Nie ciebie się pytam!
-Rób se tam co chcesz. Steve to najlepszy pitol jakiego znam.
-Dziękuję!- krzyknęłam i pobiegłam do rzekomego Stevie'a.
Niechcący kopnęłam Mika, ale to nie moja wina, że ma tak rozłożone to swoje nogi!
Szybko go przeprosiłam i dalej biegłam.
-A ty gdzie się wybierasz?- zza rogu wyszedł jakiś chłopak.
Był ubrany na czarno. Spodnie, bluzka, czapka. Miał nawet okulary.
-Do pilota- odpowiedziałam zła. Co go to obchodzi!?- Przepuść mnie.
-Nie ma mowy.
-Dlaczego?!
-Bo tak mówię!
Od kiedy koleś, którego widzę pierwszy raz w życiu zamierza mi mówić co mogę, a co nie?!
Wkurzona jakimś cudem go ominęłam. Już go nie lubię.
Byłam już przed drzwiami, kiedy znowu ktoś mi przeszkodził. A raczej przeszkodzili. Kolejna dwójka kolesi ubrana na czarno.
-Nie możesz tam wchodzić.
Dlaczego ja!? Bardziej upierdliwych kolesi jeszcze nie spotkałam. Co oni mają z tym nie pozwalaniem?
-A to niby dlaczego?
-Bo tak mówimy- uśmiechnął się jeden
Zaraz zetrę mu ten uśmieszek z twarzy! To w cale nie jest wytłumaczenie!
-Przepuśćcie mnie- staram się być spokojna
-Nie słyszałaś co ci powiedział? Nie wejdziesz tam.
No i proszę państwa nie wytrzymałam! Normalnie jak jakieś dresy z bloków. Zapewne na twarzy zrobiłam się czerwona, bo zaczęli się śmiać. Odwróciłam się i wracałam na swoje stare miejsce. Kiedy mijałam tego pierwszego wysłałam znienawidzone spojrzenie, ale on tylko zaczął się śmiać. Strasznie dużo się teraz śmieją. Szkoda, że ja nie.
-Paul! Ci ludzie nie pozwalają mi wejść do pilota!!
-Skoro ci nie pozwalają to mają swoje powody.- On też przeciwko mnie!?
-Miki?
-Ja się cieszę.- na dowód zaczął się szczerzyć
Nie mam siły na nich. Jakoś to załatwię, ale wpierw muszę do toalety. Zaraz wrócę i wszystkim koście powyłamuję!
___________________________________________________
Ehhh... potworność! Wena nie chciała się ostatnio pojawić. Na szczęście Little Black Dress ją przywołała xD. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam :/
#Mrs.Horan
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
The Sun
GoodMorningMordki :3
Wiadomość
od THE SUN na temat rozpadu zespołu także zrobiła wielką kłótnię. Niektórzy
śmieją się, niektórzy płaczą. Z tego co widziałyśmy na twitterze większość uważa, że to jedno wielkie kłamstwo.
The Sun lubi czasem zrobić aferę z czegoś, co sami sobie wymyślą. Teraz uwzięli się na
rozpad zespołu. Piszą, że
'Koniec One Direction nastąpi w marcu.'
Według Tyhe Sun chłopcy planują skupić się na projektach solo, a piąty album nie będzie promowany trasą.Podobno decyzja została podjęta przez 1D w zeszły weekend, w Londynie.Ostatni koncert One Direction odbędzie się w Sheffield, 31 października."Chłopcy byli zespołem przez pięć lat, to niesamowity wynik dla jakiegokolwiek boybandu." - mówi źródło. - "Nie ma między nimi nienawiści. Decyzja została podjęta tylko i wyłącznie przez nich. To nie jest całkowity koniec zespołu. W przyszłości planują powrócić."Piąty album zostanie opublikowany w okresie świąt Bożego Narodzenia.Chłopcy prawdopodobnie wezmą udział w promocji, tj. występy w telewizji.Do lutego One Direction będzie miało wolne, potem znów wrócą do promocji."Simon i Syco są bardzo podekscytowani albumem. Są tam trzy hitowe piosenki. Chłopcy będą go promowali do końca roku, by osiągnął wielki sukces. Podczas spotkania postanowili, że nie pojadą z nim w trasę."Osoba Zayna nie ma nic wspólnego z 'rozpadem' zespołu. Plan miał wejść w życie, nawet jeśli Malik byłby w zespole."Oczywiście woleliby, gdyby Zayn był dalej w zespole, ale te kroki i tak zostałyby podjęte." - kontynuuje źródło.Sony chce podpisać kontrakt z Harrym, który ma największe szanse na karierę solo.Uważa się, że Niall nadal będzie w branży muzycznej, tworząc na własny rachunek.Liam nie chce być solistą, ale nadal będzie pisał teksty, piosenki.Louis prawdopodobnie zostanie jurorem kolejnej edycji X Factor.
"Jest dla nich wiele opcji. To ekscytujący okres, gdyż zawsze stawiali zespół ponad wszystko.
My uważamy, że to nieprawda. A Wy co o tym sądzicie ?
Zostawcie swój komentarz.
#Mrs.Styles
#Mrs.Horan
Big problem ?
Witam, witam..
Mr. X znowu dodał tweet. Tym razem jego treść nie pozostawia tak łatwego odczytania, ale też są dwa wyjścia. Albo chodzi o najnowszą plotkę czasopisma The Sun, że zespół One Direction ma się rozpaść w marcu, albo o Larrego. WEDŁUG NAS TO JEST 1000% LARRY. (o The Sun dodamy następny post).
Lecz obydwa wyjścia wywołują kontrowersje w naszym fandomie.. Zostańmy przy wyjściu LS.
Mr. X dodaje ostatnio posty tylko o miłości. Później wstawił obrazek o Larrym. Teraz dodał post o treści ''Load your guns it's going to be a crazy ride'' i oznacza on, w tłumaczeniu ''Naładujcie swoje pistolety, będzie szalona jazda''.
Mr. X znowu dodał tweet. Tym razem jego treść nie pozostawia tak łatwego odczytania, ale też są dwa wyjścia. Albo chodzi o najnowszą plotkę czasopisma The Sun, że zespół One Direction ma się rozpaść w marcu, albo o Larrego. WEDŁUG NAS TO JEST 1000% LARRY. (o The Sun dodamy następny post).
Lecz obydwa wyjścia wywołują kontrowersje w naszym fandomie.. Zostańmy przy wyjściu LS.
Mr. X dodaje ostatnio posty tylko o miłości. Później wstawił obrazek o Larrym. Teraz dodał post o treści ''Load your guns it's going to be a crazy ride'' i oznacza on, w tłumaczeniu ''Naładujcie swoje pistolety, będzie szalona jazda''.
Myślimy, że chodzi o bardzo wielką kłótnie
pomiędzy LS oraz LE. Nawiązując do tweeta o wirtualnym pocałunku- kłótnia
będzie o to, kto ma rację (czyli jak zwykle). Także nawiązując do tweeta o
wirtualnym buziaku- Larry okaże się bzdurą, potwierdzoną bzdurą, ale LS nie
dadzą za wygraną i będą myśleć, że Larry istnieje. Nikt nie namówi ich do
zmiany decyzji w tym wypadku. Szykuje się niezła jazda--> Directioners będą
kłócić się o to, co zawsze- o to, czy LARRY IS REAL?
#Mrs.Styles
#Mrs.Horan
Przegrałaś...
Znów to robię. Znów przegrałam. Przegrałam sama ze sobą.
Jestem taka słaba. Taka żałosna. Taka niepotrzebna…
A było przecież tak pięknie. Jak w moich wszystkich snach
i marzeniach. Dlaczego to się zepsuło? Dlaczego tak się stało?
„Nie zgadzam się”
Trzy słowa, które zniszczyły mi życie. Wypaliło od
środka. Pustka. To ze mnie pozostało.
„Nie martw się. Jakoś to przetrwamy. Razem…”
Obiecał. Obiecał, że nie przestanie o nas walczyć. Kłamał…
A ja mu uwierzyłam. Głupia i naiwna ja…
„Chodzą plotki, że masz dziewczynę”
Dowiedzieli się. Znaleźli nas. Złapali. Przyłapali. A
teraz ukarają.
„Co? To jakaś pomyłka”
Uśmiechał się. Uśmiechał się kiedy to mówił, tak bardzo
szeroko. W jego oczach nie widziałam smutku. Widziałam rozbawienie i niedowierzanie. To
bolało.
Już się więcej nie odezwał. Nie zadzwonił. Nie wysłał
nawet głupiego sms’a. Nic.
Nie wiedziałam o co chodzi. Przecież byliśmy szczęśliwi.
A on obiecał walczyć o nas. Może coś mu się stało?
Następnego dnia dowiedziałam się od jego przyjaciela, że
nie chce mnie znać. Że to wszystko było pomyłką. Że MY byliśmy zwyczajną
pomyłką.
Nie wierzyłam w to. Nie mógł. To wszystko co mówił. Że
mnie kocha. Nie wyobraża sobie bez zemnie życia. Nie chce wyobrażać sobie
takiego życia. Że nie chce takiego życia… Przez ten cały czas kłamał? Kłamał w
żywe oczy? Rozkochał w sobie, a później zostawił..?
Starałam się z nim skontaktować. Chciałam z nim po prostu porozmawiać. Żeby chociaż mi to wytłumaczył. Może wtedy byłoby mi łatwiej to przeżyć. Może nie doszłoby do pewnych rzeczy.
Jednak kiedy byłam już blisko on... on znikał. Nie wiem jak on to robił. Miał więcej ochroniarzy przy sobie niż zwykle. Zawsze chodził z nim jeden. Teraz ze trzech. Ale dlaczego? Za każdym razem kiedy mnie zauważyli... wtedy znikali. To wszystko przez ze mnie ? Aż tak bardzo nie chce mnie widzieć?
Już tydzień próbuje się z nim zobaczyć. Ale ci ochroniarze są na prawdę dobrzy. Nie zasługuje nawet na wyjaśnienie. Jestem dla niego nikim. A kiedyś spędzaliśmy każdą wolną chwilę razem.
To on był moim pierwszym pocałunkiem. To było cudowne uczucie. Naprawdę się postarał. Zrobił to tak jak w tych wszystkich romantycznych filmach. Świeczki, kolacja, księżyc. Patrzeliśmy w gwiazdy, a potem powiedział, że chce dla mnie coś zasiewać. Don't let me go. Tak ją nazwał. Była piękna. To po niej to zrobił. Pocałował mnie. Ahh... to był tak bardzo delikatny pocałunek. Jego usta jakby były specjalnie stworzone dla moich. Kiedy się wreszcie od siebie odsunęliśmy patrzył się na mnie jakby nie wiedział czy dobrze zrobił. Czekał na moją reakcje. A ja? No cóż. Już za nim tęskniłam.
To on odebrał mi dziewictwo. To jemu się oddałam. Miał nade mną kontrolę. Chciał mi pokazać jak bardzo mnie kocha. A ja, że ufam mu wystarczająco. A czekał na to cały rok. Nie chciałam iść do łóżka z pierwszym lepszym. Chciałam to zrobić z osobą, którą kocham całym sercem. Którą darzę uczuciem nie do opisania, On był tą osobą. No właśnie był... i wciąż jest.
To przy nim się budziłam. Zawsze się mi przyglądał. Wiem, bo kiedyś go przyłapałam. Miał taki uroczy uśmieszek. Mówił, że kiedy śpię jestem taka spokojna. Mówił, że jestem taka piękna. Rumieniłam się. Wtedy słyszałam jego słodki chichot. Czasami zdarzało się, że to ja wcześniej się budziłam. Zazwyczaj było to po jego powrocie z większych wyjazdów. Kochałam się mu przyglądać. A kiedy spał mogłam to robić ile chcę. Chociaż zazwyczaj nie wytrzymywałam i musiałam musnąć jego pełne usta. Wtedy zawsze się uśmiechał. I oddawał pocałunek. W tych dniach nie wychodziliśmy z łóżka. Leżeliśmy i rozmawialiśmy ze sobą. Mówiliśmy o nas. Jak bardzo nam na sobie zależy. Zawsze się ze mną kłócił, że to on mnie bardziej kocha. Wygrałam tą bitwę.
Nie dałam rady. W sieci pokazały się jego zdjęcia. Nie był on na nich sam. Jak pisali, była to jakaś modelka. Rzeczywiście ciało miała idealne. Jednak najbardziej zabolało mnie to co oni robili. Całowali się. A jakby inaczej. Pisali, że podobno było to przed tym jak weszli do jakiegoś hotelu. Dalej nie czytałam. Nie dałam rady.
Wszyscy pisali, że chcą żeby byli razem. Wszyscy. Nie widziałam wyjątków. Chociaż naprawdę chciałam je znaleźć. Kiedy wyciekło nasze zdjęcie pisali, że jestem kolejną pijawką na kasę i sławę. To mnie zniszczyło.
Zniszczyło mnie do tego stopnia, że postanowiłam spróbować. Zobaczyć czy to naprawdę pomaga.
Pomagało. Jednak nie na długo. Doszły kolejne rzeczy. Wszystko żeby o nim zapomnieć. Nienawidziłam go. Nienawidziłam go za to, że wciąż go cholernie kocham.
Znajomi odwrócili się ode mnie. Rodzina zrobiła to już dawno. Została ze mną tylko jedna przyjaciółka, która już zaczynała mieć mnie dość.
Wysłała mnie do terapeuty. Mówiła, że jestem chora i muszę to wyleczyć. Prosiła, żebym to dla niej zrobiła. Starałam się. Starałam się najmocniej jak tylko mogę. Dla mojej przyjaciółki.
Kolejne nieszczęście. Kolejny ból. Nie wierzyłam w to. Krzyczałam, że to nie prawda. Że musieli ją z kimś pomylić. Że ona przecież jest u rodziny.
Ale nie była. Nie było jej tam. Nigdzie jej nie było.
Tego dnia się pokłóciliśmy. Chciała iść na terapię, ale ja uznałam, że nie potrzebuję już na to chodzić. Już tego nie robiłam. Brzydziło mnie to.
Wtedy zła wyszła z domu i powiedziała, że jedzie do rodziny. Że musi odpocząć. Zrozumiałam ją. Nie zatrzymywałam. Źle zrobiłam. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
Już się nie pogodzimy. Już się z nią nie pokłócę. Już się z nią nie zobaczę. Już się do niej nie przytulę. Już jej nie powiem jak bardzo jest dla mnie ważna. Już nie będę mogła płakać w jej ramię. Już nie będziemy płakać ze śmiechu lub ze smutku. Już się nie spotkamy. Chyba, że w niebie...
Po pogrzebie złamałam przysięgę. Przysięgę, że już więcej nie wezmę tego kawałka metalu do ręki. Ale ona też złamała obietnicę. Już wcześniej. Jak mówiła, że nigdy mnie nie zostawi.
Jestem sama. Sama jak palec. Mała i zagubiona. Niepotrzebna.
Znów zaczęłam o nim myśleć. Co by teraz zrobił gdybyśmy byli razem. Zapewne nawet by nie doszło do tego wszystkiego.
Teraz to do mnie dotarło. To przeze mnie ona nie żyje, Gdybym się zgodziła iść na tą terapię. Nie zaczęła tego wszystkiego robić. Nie przyjmowała się tym tak bardzo.
Nie mam dla kogo żyć. Rodzina się do mnie nie przyznaje. Nie mam przyjaciół, znajomych. Nie mam nikogo. Nie mam go przy sobie.
Starałam się z nim skontaktować. Chciałam z nim po prostu porozmawiać. Żeby chociaż mi to wytłumaczył. Może wtedy byłoby mi łatwiej to przeżyć. Może nie doszłoby do pewnych rzeczy.
Jednak kiedy byłam już blisko on... on znikał. Nie wiem jak on to robił. Miał więcej ochroniarzy przy sobie niż zwykle. Zawsze chodził z nim jeden. Teraz ze trzech. Ale dlaczego? Za każdym razem kiedy mnie zauważyli... wtedy znikali. To wszystko przez ze mnie ? Aż tak bardzo nie chce mnie widzieć?
Już tydzień próbuje się z nim zobaczyć. Ale ci ochroniarze są na prawdę dobrzy. Nie zasługuje nawet na wyjaśnienie. Jestem dla niego nikim. A kiedyś spędzaliśmy każdą wolną chwilę razem.
To on był moim pierwszym pocałunkiem. To było cudowne uczucie. Naprawdę się postarał. Zrobił to tak jak w tych wszystkich romantycznych filmach. Świeczki, kolacja, księżyc. Patrzeliśmy w gwiazdy, a potem powiedział, że chce dla mnie coś zasiewać. Don't let me go. Tak ją nazwał. Była piękna. To po niej to zrobił. Pocałował mnie. Ahh... to był tak bardzo delikatny pocałunek. Jego usta jakby były specjalnie stworzone dla moich. Kiedy się wreszcie od siebie odsunęliśmy patrzył się na mnie jakby nie wiedział czy dobrze zrobił. Czekał na moją reakcje. A ja? No cóż. Już za nim tęskniłam.
To on odebrał mi dziewictwo. To jemu się oddałam. Miał nade mną kontrolę. Chciał mi pokazać jak bardzo mnie kocha. A ja, że ufam mu wystarczająco. A czekał na to cały rok. Nie chciałam iść do łóżka z pierwszym lepszym. Chciałam to zrobić z osobą, którą kocham całym sercem. Którą darzę uczuciem nie do opisania, On był tą osobą. No właśnie był... i wciąż jest.
To przy nim się budziłam. Zawsze się mi przyglądał. Wiem, bo kiedyś go przyłapałam. Miał taki uroczy uśmieszek. Mówił, że kiedy śpię jestem taka spokojna. Mówił, że jestem taka piękna. Rumieniłam się. Wtedy słyszałam jego słodki chichot. Czasami zdarzało się, że to ja wcześniej się budziłam. Zazwyczaj było to po jego powrocie z większych wyjazdów. Kochałam się mu przyglądać. A kiedy spał mogłam to robić ile chcę. Chociaż zazwyczaj nie wytrzymywałam i musiałam musnąć jego pełne usta. Wtedy zawsze się uśmiechał. I oddawał pocałunek. W tych dniach nie wychodziliśmy z łóżka. Leżeliśmy i rozmawialiśmy ze sobą. Mówiliśmy o nas. Jak bardzo nam na sobie zależy. Zawsze się ze mną kłócił, że to on mnie bardziej kocha. Wygrałam tą bitwę.
Nie dałam rady. W sieci pokazały się jego zdjęcia. Nie był on na nich sam. Jak pisali, była to jakaś modelka. Rzeczywiście ciało miała idealne. Jednak najbardziej zabolało mnie to co oni robili. Całowali się. A jakby inaczej. Pisali, że podobno było to przed tym jak weszli do jakiegoś hotelu. Dalej nie czytałam. Nie dałam rady.
Wszyscy pisali, że chcą żeby byli razem. Wszyscy. Nie widziałam wyjątków. Chociaż naprawdę chciałam je znaleźć. Kiedy wyciekło nasze zdjęcie pisali, że jestem kolejną pijawką na kasę i sławę. To mnie zniszczyło.
Zniszczyło mnie do tego stopnia, że postanowiłam spróbować. Zobaczyć czy to naprawdę pomaga.
Pomagało. Jednak nie na długo. Doszły kolejne rzeczy. Wszystko żeby o nim zapomnieć. Nienawidziłam go. Nienawidziłam go za to, że wciąż go cholernie kocham.
Znajomi odwrócili się ode mnie. Rodzina zrobiła to już dawno. Została ze mną tylko jedna przyjaciółka, która już zaczynała mieć mnie dość.
Wysłała mnie do terapeuty. Mówiła, że jestem chora i muszę to wyleczyć. Prosiła, żebym to dla niej zrobiła. Starałam się. Starałam się najmocniej jak tylko mogę. Dla mojej przyjaciółki.
Kolejne nieszczęście. Kolejny ból. Nie wierzyłam w to. Krzyczałam, że to nie prawda. Że musieli ją z kimś pomylić. Że ona przecież jest u rodziny.
Ale nie była. Nie było jej tam. Nigdzie jej nie było.
Tego dnia się pokłóciliśmy. Chciała iść na terapię, ale ja uznałam, że nie potrzebuję już na to chodzić. Już tego nie robiłam. Brzydziło mnie to.
Wtedy zła wyszła z domu i powiedziała, że jedzie do rodziny. Że musi odpocząć. Zrozumiałam ją. Nie zatrzymywałam. Źle zrobiłam. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
Już się nie pogodzimy. Już się z nią nie pokłócę. Już się z nią nie zobaczę. Już się do niej nie przytulę. Już jej nie powiem jak bardzo jest dla mnie ważna. Już nie będę mogła płakać w jej ramię. Już nie będziemy płakać ze śmiechu lub ze smutku. Już się nie spotkamy. Chyba, że w niebie...
Po pogrzebie złamałam przysięgę. Przysięgę, że już więcej nie wezmę tego kawałka metalu do ręki. Ale ona też złamała obietnicę. Już wcześniej. Jak mówiła, że nigdy mnie nie zostawi.
Jestem sama. Sama jak palec. Mała i zagubiona. Niepotrzebna.
Znów zaczęłam o nim myśleć. Co by teraz zrobił gdybyśmy byli razem. Zapewne nawet by nie doszło do tego wszystkiego.
Teraz to do mnie dotarło. To przeze mnie ona nie żyje, Gdybym się zgodziła iść na tą terapię. Nie zaczęła tego wszystkiego robić. Nie przyjmowała się tym tak bardzo.
Nie mam dla kogo żyć. Rodzina się do mnie nie przyznaje. Nie mam przyjaciół, znajomych. Nie mam nikogo. Nie mam go przy sobie.
„Nie mogę tak dłużej żyć". Codziennie zasypiałam z tą myślą. Jednak wciąż nic nie robiłam.
W dzisiejszym wywiadzie padł niezbyt ciekawy temat. Przynajmniej dla mnie. Mianowicie mój temat. Dziennikarz pytał się o mnie. Chłopacy mówili, że jest fajną osobą, ale ostatnio zerwaliśmy ze sobą kontakt. On nic nie mówił.
Dziś przyszedł jego przyjaciel. Ten sam, który dostarczył mi wiadomość o końcu związku. Przyszedł, ale ja go nie wpuściłam. Nie chciałam. Nie chciałam, żeby widział jak nisko upadłam. Kiedy padło z jego ust pytanie o moją przyjaciółkę... nie dałam rady. Zatrzasnęłam przed nim drzwi. Zaniosłam się niekontrolowanym płaczem. Wiem, że on to słyszał.
Następny dzień był jeszcze gorszy. Nie ruszyłam się z łóżka nawet na chwilę. Rozmyślałam nad swoim beznadziejnym życiu.
Dziś... Znów to robię. Znów przegrałam. Przegrałam sama ze sobą. Jestem taka słaba. Taka żałosna. Taka niepotrzebna…
Kreski same się pojawiały na moich udach, rękach i brzuchu. Nie kontrolowałam tego.
Ostatnia moja myśl to 'Czy on się w ogóle tym przyjmie?' Wtedy zobaczyłam ją. Moją kochaną przyjaciółkę. Wiedziałam, że udało się. Teraz będę szczęśliwa. Bo w końcu w niebie nie ma smutku. Prawda?
Widziałam swój pogrzeb. Byli na nim wszyscy. Nawet on. Został najdłużej. Widziałam jak płakał. Przepraszał mnie. Mówił, że nie chciał, żeby tak się stało. Że chciał, żebym ułożyła sobie życie z kimś innym. Bez strachu przed mediami. Nie chciał, żebym przez niego cierpiała. Cierpiała o tym co by pisali. Cierpiała przez koncerty. Chciał, żebym znalazła sobie kogoś, kto zawsze będzie przy mnie. I kółko powtarzał to 'Kocham Cię! Nigdy nie przestałem! Proszę wróć do mnie!'
Błagałam o jakąkolwiek możliwość zobaczenia się z nim. Ale znów usłyszałam te trzy słowa:
„Nie zgadzam się".
„Nie zgadzam się".
_____________________________________________________________
Cześć! Jak tam emocję ?? Mam nadzieję, że nie tak jak moje. Płakałam kiedy to pisałam, ale pomimo tego i tak mi się to nie podoba :/ Pisałam to jakieś 3 godziny. Mam nadzieję, że przynajmniej wam się spodobało.
#Mrs.Horan
Larry isn't real ?!
Hej kochani ! :*
Niedawno dodawałam posta o tym, czy Larry is real. Po tym, co przed chwilą Mr. X wstawił na twittera, nasze poglądy na ten temat nieco się zmieniły.. Teraz powstało pytanie, czy LARRY ISN'T REAL ? Chodzi o ''Virtual kiss you fool''. Naszym zdaniem chodzi o to, że Larry Stylinson to tylko bzdura, nieprawdziwa bzdura, stworzona przez ludzi. Mr. X pisał cały czas o miłości, o pocałunkach itp., a tu nagle tweet o tym, że WIRTUALNY POCAŁUNEK CIĘ OSZUKA. Nie mamy pewności, czy jest to w ogóle związane w 100% z Larrym, ale większość tweetów które teraz wstawia, dotyczą właśnie ich.
Niedawno dodawałam posta o tym, czy Larry is real. Po tym, co przed chwilą Mr. X wstawił na twittera, nasze poglądy na ten temat nieco się zmieniły.. Teraz powstało pytanie, czy LARRY ISN'T REAL ? Chodzi o ''Virtual kiss you fool''. Naszym zdaniem chodzi o to, że Larry Stylinson to tylko bzdura, nieprawdziwa bzdura, stworzona przez ludzi. Mr. X pisał cały czas o miłości, o pocałunkach itp., a tu nagle tweet o tym, że WIRTUALNY POCAŁUNEK CIĘ OSZUKA. Nie mamy pewności, czy jest to w ogóle związane w 100% z Larrym, ale większość tweetów które teraz wstawia, dotyczą właśnie ich.
Tutaj nie ma się co za dużo zastanawiać, tych teorii można naprawdę wymyślić kilka.
Nasze teorie:
-Zapewne każdy z Was wysłał komuś 'wirtualnego całusa' :*
dobrze wiemy, że nie jest on prawdziwy, nie możemy go odczuć, ani nie możemy go złożyć na czyimś policzku- może to oznaczać, że Larry był WIRTUALNYM POCAŁUNKIEM.
wirtualne-> najczęściej nieprawdziwe-> pocałunek przez internet nie jest prawdziwy.
-Oznacza to, że Larry nie jest prawdziwy, a był tylko wymyślony przez ludzi, przez tą wspaniałą przyjaźń Hazzy i Lou.
#Mrs.Styles
#Mrs.Horan
#Mrs.Styles
#Mrs.Horan
niedziela, 23 sierpnia 2015
Thanks ! *__*
Chciałyśmy bardzo Wam kochani podziękować ! Mamy tego bloga tak krótko, a z dnia na dzień wyświetleń jest tak bardzo dużo.. Dziękujemy, że interesujecie się naszym blogiem ! Kochamy kochamy <3 ! To dla nas bardzo motywujące do dalszej pracy :) Zostawiajcie komentarze :*
#Mrs.Styles
#Mrs.Horan
#Mrs.Styles
#Mrs.Horan
ROMANTYCZNIE NO NO
DZIŚ RANO SIĘ BUDZĘ I PATRZĘ CHŁOPCY NA MNIE LEŻĄ..
KOCHAM MOJE PLAKATY :3
#Mrs.Styles
KOCHAM MOJE PLAKATY :3
#Mrs.Styles
Harry Styles- Dzień Dobry!!
Czy tylko my słyszymy tu 'Dzień Dobry! Good Day!' ?? xD
#Mrs.Horan
#Mrs.Styles
Larry is real ?!
Witam kochani <3
Dziś dodaję posta na temat, który zna każdy z nas bardzo dobrze. Czy Larry Stylinson is real ?
Do tej pory nikt nie wie, czy LS mają rację. Oficjalnie ja, Mrs.Styles oraz Mrs.Horan, nie jesteśmy za LS. Było wszystko dobrze, dopóki Mr. X nie dodał tego posta na twittera.
W nocy, gdy to zobaczyłyśmy, nie mogłyśmy uwierzyć, że Larry istnieje. Płakałyśmy przez całą noc, cały dzień nasze myśli były skupione wokół tego posta. Jak każdy wie, Mr. X potrafi zawsze zaskoczyć swoim twittem i każdy daje dużo do myślenia, ponieważ każdy z nich jest zagadką.
Spotkałyśmy się jak najszybciej i zapisałyśmy nasze spostrzeżenia na temat tego twitta. Podzielimy się tym z Wami, ponieważ niektórzy nie mają kompletnie pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi, a niektórzy po prostu nie mają siły grzebać w internecie i szukać na temat tego wyjaśnień. Tutaj pełno przykładów, na jakie udało nam się wpaść podczas naszego trzygodzinnego spotkania.
TEORIE SĄ NAPRAWDĘ RÓŻNE.
FAKTY O OBRAZKU:
-chłopcy nie są do siebie podobni
-nie mają tatuaży
-na obrazku znajduje się KOSTKA I CZASZKA
-kostka ma : 5 OCZEK:
5 oczek może oznaczać zespół przed odejściem Zayna --> oczka skierowane są na kozła i paszczę, która może symbolizować kłótnię; 5 oczek przed odejściem Zayna : dlatego kłótnie i wszystkie symbole smutku oraz zła na obrazku.
-4 OCZKA:
są skierowane w dół- w nieznająmą czuprynę, która może należeć do Harrego; lub symbolizuje, że Lou jest innej orientacji; lub jest zakochany w Hazzie, ale on o tym nie wie; lub jest to sen Louisa, gdzie cierpi on z powodu nieodwzajemnionej miłości. Ma także kajdanki.
-1 OCZKO:
może oznaczać; albo odejście Zayna, albo odejście Louisa, z powodu braku akceptacji jego orientacji; lub, że zostanie jeden członek zespołu (po rozpadzie) i będzie kontyuował karierę; lub Zayn wróci do One Direction; lub oznacza to, że cała czwórka po rozpadzie zespołu nie będzie dalej kontynuować kariery, jedynie Zayn się wybije.
KOSTKA:
Zayn powróci do 1D; pojawi się nowy członek zespołu; przeznaczenie, że Zayn opuści zespół; brak kontroli nad własnym życiem- o wszystkim decyduje MODEST.
-CZASZKA ma otwartą paszczę i wystające kły:
kłótnia; czaszka kozła- H&L byli bardzo blisko od kiedy się poznali- może wtedy byli w związku, a im się rozsypał przez kłótnię w czasie odejścia Zayna-dlatego byli strasznie pokłóceni i zakończyli związek, zostali przyjaciółmi; lub są nadal razem, ale z powodu zwiększania się plotek o Larrym; dostali zakaz tak bliskiego kontaktu, jak dawniej, gdy nie było tyle LS, ile jest aktualnie; może szef modestu nie jest chrześcijaninem i w sposób umieszczenia tam głowy kozła się wyśmiewa z ich oddania Bogu; lub modest jest zły, chce rozpadu 1D, ponieważ nie chcą jak na razie przedłużyć z nimi umowy, lub podpisać kolejnego kontraktu.
-w lewym górnym rogu, według nas, znajduje się muszla.
MUSZLA: (jest odrobinę zamglona)
może symbolizować, że szczęście H&L maleje- przez media, które drążą do ujawnienia się Larrego; muszla uznawana jest za odpornik przed złem- chodzi może o to, że Harry i Lou są szczęśliwi, pomimo, że modest nie pozwala im się ujawnić; symbolizuje także bezpołodność oraz dobry seks.
-na obrazku znajduje się pół kozioł- pół człowiek
KOZIOŁ:
może to modest, który nie pozwala im się ujawnić; lub są to LE, które nie pozwalają dopuścić do związku Lou i Hazzy; symbol tajemnicy- ukrywają swoją orientację.
-Louis (najprawdopodobniej to on za czasów XF) ma przykute do siebie nadgarstki kajdankami.
KAJDANKI:
bezradność w życiu lub napięcie psychiczne i emocjonalne- Louis ostatnio jest smutny; bezradność przez dziecko--> załamanie z tego powodu, ponieważ jest innej orientacji; Lou jest przygnębiony z powodu plotek o nim i dziecku, a to nie jest prawda; jest skrępowany tym, że musi się ukrywać- tłamsić w sobie emocje--> Lou dusi w sobie miłość do Hazzy-brak wolnej woli--> Louis musi podporządkowywać się modestowi i fanom- nie może się ujawnić ze swoją orientacją; chłopcy wykorzystują kłamstwo o Larrym, aby zrobić wokół siebie zamieszanie i wypromować tym swój piąty album; Louisowi powodzi się w pracy=kariera, kiedy nie ma już z nimi Zayna, nie jest w cieniu zespołu.
-w tle (na moje oko) znajduje się cały tłum motocyklistów
może Larry to widowisko dla ludzi; lub ci motocykliści to paparazzi, które ukazano na motocyklach, żeby szybciej się poruszali i mogli śledzić każdy ich ruch; modest czerpie korzyści z Larrego; świadkowie cierpienia.
-niebo jest zachmurzone
ZACHMURZONE NIEBO:
ukrywanie się L&H; trudności; rezygnacja z orientacji homoseksualnej- przez dziecko; kłopoty z przyjaźnią Lou i Heriego- ostatnio nie wygłupiają się na scenie razem i oddalili się od siebie- to już nie ta sama przyjaźń jak za dawnych lat- ZNISZCZYŁY JĄ OKRUTNE PLOTKI I WYMYSŁY MEDIÓW, JAK I ANTYFANÓW, RÓWNIE DOBRZE DIRECTIONERS.
Podsumowując.
Modest to kłamliwe zło;
Chłopcy byli ze sobą bardzo zżyci i nie bali się tego pokazywać. Modest i plotki wszystko zepsuły. NADAL NIE WIADOMO, CZY...
Larry is real?
Może po prostu nie jest nam dane to wiedzieć.
Te teorie są długie, ale warto się nad nimi zastanowić... Pisałyśmy wszystko, co przychodziło nam w jednej chwili do głowy. Z tego powstał taki WIELKI zbiór..
#Mrs.Styles
#Mrs.Horan
Subskrybuj:
Posty (Atom)