niedziela, 13 września 2015

Through The Dark

-Śpisz?- cichutko szepnąłem i pogładziłem kciukiem jego policzek.

-Louis, co jest powodem, żebyś budził mnie w środku nocy?- spytał wpół przytomny.

-Oj Harry.. Nie mogę spać.- narzekałem, nadal gładząc jego miękki policzek.

-Co ja Ci na to poradzę?

-Hmm...- bawiłem się jego długim loczkiem.

-Hmmm?- zamruczał zmęczony.

-Zaśpiewaj mi coś, proszę !- błagałem.

-Czy ty wiesz, która jest go-

-Dobranoc w takim razie.- udałem obrażonego i odwróciłem się plecami do niego.

 Udawałem, ponieważ to zawsze na niego działało i zwyciężałem tym, ZAWSZE.

-Oj słodziaku. No dobrze.- dał za wygraną, zresztą jak zawsze.

 Potajemnie się uśmiechnąłem i przytuliłem Hazzę. Podniósł się i usiadł. Pomasował się po karku, przeciągnął i ziewnął.

-Co mam Ci zaśpiewać?- spytał ze zmęczeniem w głosie.

-Co chcesz.- leżałem na brzuchu podparty łokciami i wymachiwałem nogami.

-Nie pomagasz, Lou.- Harry jeszcze raz ziewnął, ale na jego twarzy zagościł mały uśmiech.

-No to może... Little Things ?- spytałem rozmarzony.

-Kocham ją ! Oh, BooBear. -rozweselił się.

-Wiem, wiem, kochanie.- szepnąłem z ustami wykrzywionymi w dzióbek.

 Położyłem się na jego wyciągniętych, długich nogach i wsłuchiwałem się w piosenkę, sam czasem udając drugi głos.

And I'm in love with Lou,
And all his little things..

 Zakończył i pocałował mnie w czoło. Byłem teraz taki śpiący.. Przyczepiłem się do nagiej klatki piersiowej Harrego niczym miś koala i gładziłem jego motylka na środku torsu. Był to mój ulubiony tatuaż na jego ciele. Hazz delikatnie zachichotał i przyciągając mnie mocniej do siebie. Ziewnął po raz kolejny, a ja razem z nim. Zaraz odpłynęliśmy do krainy snów.

 Rano obudziłem się sam w łóżku. Było to dziwne, ponieważ zawsze zostałem budzony przez lekkie muśnięcie ust. Hmm.. Naciągnąłem dresy i poszedłem na dół.

-Haaaarry !!- krzyknąłem wchodząc do salonu.

 Cisza. Nikt się nie odezwał. Poszedłem do kuchni.

-Haaarry, kochanie !- zawołałem, ale nadal nic.

-Cholera, Harry, nie rób sobie ze mnie jaj.- trochę się zdenerwowałem.

 Postanowiłem, że do niego zadzwonię. Odrzuciłem ten pomysł, bo jego telefon leżał na stole.

-Gdzie ty do cholery jesteś. Zadzwonię do Nialla.- wybrałem numer i od razu odebrał.

-Hej, Lou, co jest?- spytał trochę zdezorientowany.

-No, emm.. Harry mi zniknął.- wykrzywiłem głowę i podrapałem się po szyi.

-Ymm, nie wiem gdzie on może być..- odpowiedział po dłuższej przerwie.- spytam chłopców.

-Okay. Czekam.- usiadłem na krześle w kuchni.

-Nie widzieli. Sorki, LouLou.- trochę się zmartwiłem.

-Dzięki. Do zobaczenia, bro. Pozdrów resztę.- rozłączyłem się.

 Gdzie do cholery jest Harry.

-Harry, Harry, Harry, obiecuję, że Cię zabiję. Stresujesz mnie z samego rana !- pomyślałem.

 Narzuciłem pierwszy lepszy T-shirt, zimowy płaszcz  i wyszedłem na dwór. Chłodny wiatr połaskotał moją skórę, a jasne słońce na moment oślepiło. Śnieg tak pięknie się mienił w żółtym blasku.

-Ahh, ładna pogoda. Ale gdzie Harry ?!- chodziłem po okolicy i wsłuchiwałem się w ciszę.

 Była ósma, a Harry do rannych ptaszków nie należał. Kurwa, boję się. Tak samo jak wtedy, wyszedł do sklepu a wrócił nad ranem, nawalony jak szpak. No, może sam nie wrócił, Liam i Zayn musieli mu pomóc. Bełkotał, że mnie kocha i, że kupił nam wódkę, ale po drodze ją wypił. Kłamał, to oczywiste, on nie umie kłamać. Jeszcze taki najebany.

 Chodzę już tak z pół godziny, pytam wszystkich napotkanych, czy nie widzieli wysokiego bruneta z burzą kasztanowych loków, ale nikt nie wiedział o kogo chodzi. Yhh, minusy przeprowadzek z miejsc, gdzie każdy Cię zna.. Tęskniłem za domem, ale tam mieszkałbym sam. A tutaj mam mojego Harrego... Będę go miał, jak go cholera znajdę.

-Nosz ja nie mogę, gdzie ty jesteś !- krzyczałem zbliżając się do domu.
 Zgłodniałem,a jak on też zgłodnieje, to wróci. Szybkim marszem skierowałem się do naszego mieszkanka. Wszedłem do kuchni i udałem się w stronę lodówki. Jak na ironię, Harry zostawił karteczkę.. Oh, jaki ja jestem ślepy.

Witaj kochanie, nie martw się o mnie. Jeśli jeszcze nie ma godziny dwunastej,
skocz do sklepu po mleko, masło i śmietanę, nie pytaj, po prostu idź.
 Harreh.

 Stałem z tą kartką w rękach i wybuchnąłem śmiechem. 

-Po co mu to ? Jeszcze ma wymagania dupek jeden. Przed dwunastą ! Ho, ho, a jak nie zdążę ?- gadałem do siebie jak jakiś idiota i zanosiłem się co chwilę śmiechem.

 Wyciągnąłem Coca- Colę z lodówki i jakieś tam chipsy z szafki. Wyścieliłem się na fotelu przed telewizorem i chrupiąc moje paprykowe przysmaki, przewijałem kanały. Trafiłem na Animal Planet. Bardzo lubię oglądać zwierzęta, szczególnie takie dzikie. Oglądałem w skupieniu, ale nagle zadzwonił telefon.

-Szlag.- otrzepałem dłonie w spodnie i ruszyłem po telefon.

-Halo ?

-Bro, możesz iść mi do sklepu po lody?- spytał Nialler.

-Ja pierdolę, Neil, czemu ja?- jęknąłem mu do słuchawki.

-Bo tylko ty potrafisz mi wybrać takie fajne lody.- zaśmiał się do słuchawki i wiedziałem, że gdy to mówił, świeciły mu się oczy.

-Okeeej, ile mam czasu?- oparłem się o blat.

-Nie chcę żebyś za długo zwlekał.. Pół godziny?

-Dobrze Niallku, będę z Twoimi lodzikami za pół godzinki.- wydurniałem się.

-Kocham Cię, BooBear.- cmoknął do słuchawki i obaj wybuchliśmy śmiechem.

-Oj dziecko.. Narazie.- pokręciłem głową i rozłączyłem się.

 Ah te lody. Przy okazji kupię Loczkowi mleko, masło i śmietanę. Wyszedłem z domu i udałem się do sklepu. Po drodze rozmyślałem nad tym, co Hazz będzie robił z tym i jak będzie seksownie wyglądał, gdy będzie gotował..

Wziąłem koszyk i pakowałem do niego co było mi potrzebne.

-Okay, mleko, masło, śmietanka, lody... Hmm. Wezmę jeszcze więcej chipsów.- odruchowo spojrzałem na swój brzuch i odrzuciłem pomysł z chipsami.

 Według mnie powinienem schudnąć, bo nie wyglądam za dobrze. Hazz mówi mi, że jestem głupi. Twierdzi, że woli mnie teraz, niż żebym miał wyglądać jak wyschnięty badyl.  Wierzyłem mu, ale nie czułem się swobodnie na plaży, kiedy miałem ściągnąć koszulkę. Wtedy Harry przytulał mnie i mówił, że wyglądam świetnie.

 Dodawał mi zawsze otuchy, co ja bym bez niego zrobił ? Byłbym zakompleksionym dzieciakiem, do tego nie miałbym komu się wygadać.. Nie lubię rozmawiać o sobie, ponieważ to dla mnie trochę wstydliwe. Jestem nieśmiały, ale Harry ma w sobie takie coś, że od razu jak go poznałem, miałem ochotę powiedzieć mu wszystko co mnie trapi i opowiedzieć mu swoje życie od pierwszego oddechu. Hmm, zrobiłem tak w sumie, bo wiedziałem, że to jest ta osoba, która zostanie ze mną na całe życie, na dobre i na złe. Na początku wyobrażałem sobie nas jako najlepszych przyjaciół, bo nimi byliśmy przez dobrych kilka lat.. Pewnego dnia nie mogłem w sobie dusić tych uczuć. To mnie zabijało..

''-Słuchaj, Heri..- zacząłem, kiedy zaprosiłem go do domu, a on klapnął na kanapę.
-Słucham Lou, zawsze będę Cię słuchać.- uśmiechnął się.
-Ja już tak dłużej nie mogę..- zrobiło mi się gorąco.
-Co się dzieje?- wstał i podszedł do mnie na taką bliską odległość, że moje serce chciało wyskoczyć.
-Kocham Cię.- wyszeptałem i zacisnąłem mocno powieki.
-Ja Ciebie też, LouLou.- złapał mnie w talii i pocałował.
 Tak delikatnie. Myślałem, że śnię, chociaż nie chciałem, żeby to był sen. Zanim się obejrzałem, Harry ułożył mnie na łóżku nie przestając całować. Właśnie wtedy poczułem, że się go nie wstydzę. Oddaliśmy się sobie i od tej pory wiem, że to jest ten JEDYNY.''

 Przechadzałem się po sklepie oglądając, co można kupić, bo w domu trochę pusto. A może kupię jakieś ciasto.. Nieee, głupi jestem, przecież Harry nie lubi kupnych ciast. Serio, ale on ma wymagania.. Raz się takim ciastem zatruł, to fakt, ale żeby później nie jeść ich do końca życia? Cały ostrożny Hazz.

 Udałem się do kasy. Zapakowałem i zapłaciłem. Powoli szedłem i słuchałem, jak śnieg skrzypi pod butami. Niall jest dziwny, kupuje lody w zimę, a latem wpieprza tylko ciepłe rzeczy. Najlepsze jest to, że w lato je ciepłe lody ! Nie ogarnę człowieka, za to go uwielbiam, tak samo jak resztę tych debili.

 Z domu biło gorąco.. Mmm, kocham zimę, ale napalone w kominku, szczególnie wieczorami, to wspaniałe uczucie.. Wtedy jest taki świąteczny nastrój. Zresztą jutro wigilia.. O Matko, zapomniałbym o tym. A ja nawet prezentu nie mam, szlag ! Jest 9:30, mam czas.

 Pobiegłem do mojego ukochanego sklepu, gdzie zawsze kupuję coś chłopcom na święta. Niestety, te święta spędzę bez mojej szalonej rodziny.. Tylko ja i Harry.. Tęsknię za rodziną, ale na szczęście nie mieszkam sam i mam jeszcze kochanych, zwariowanych pozytywnie przyjaciół.

 Udałem się na dział zabawek, tutaj na pewno coś znajdę dla Nialla i Zayna. Naprawdę, oni kochają takie rzeczy. Znalazłem klocki LEGO dla Niallera, jak on je kocha układać. Ma taką kolekcję, że sam już nie wiem co on z tym robi. Ale on wygląda tak radośnie, kiedy łączy klocki z zapałem i tym językiem wywiniętym aż na nos. Te momenty kocham najbardziej i zawsze się z nim śmiejemy.

 Dla Zayna nic nie znalazłem. Poszedłem więc na dział z artykułami papierniczymi, bo Zay to zapalony malarz. Wybrałem dla niego podręczny szkicownik i jakieś specjalne ołówki. Nie znam się na tym, szczerze mówić wziąłem te, które miały fajne opakowanie.

 Liamowi kupiłem suuuper miśka ! Oczywiście z serii Disney'a, bo uwielbia. Tak uwielbia, ale nigdy nie kupiłem mu czegoś podobnego..

 Dla Harrego szukałem czegoś bardzo wyjątkowego.. Za cholerę nie wiedziałem. Wszystko wydawało się takie beznadziejne i za słabe dla człowieka, którego kocham najbardziej na świecie.

 Przechodziłem obok półek, szperałem w koszykach, szwędałem się wszędzie. W końcu po zbadaniu całego towaru stwierdziłem, iż nie znajdę nic, co przykuje moją uwagę, skierowałem się do kasy. Przeklinałem w duchu całą tą chołotę sklepową jak i sam sklep stojąc w olbrzymiej, świątecznej kolejce do kasy. Wszystko dookoła mnie wkurwiało, jak i sam fakt, że będę musiał tu stać przez jakieś pół godziny. A samo kasowanie zajmie dwie minuty. Życie jest niesprawiedliwe i do dupy ! Ale ja mam Harrego. Uśmiechnąłem się szyderczo i zatarłem rączki. Jakiś Pan z dzieckiem spojrzeli się na mnie i zrezygnowali z kasowania się tutaj. Aż mnie to rozwaliło.

 Inni nie mają takich wspaniałych ludzi wokół siebie. Stałem tam i myślałem, co do cholery jasnej kupić mojemu chłopakowi. Nagle mnie oświeciło. Wytargałem się z kolejki i pobiegłem na sklep. Wpadłem do jakiegoś działu. Szukałem. Szukałem. Szukałem, aż w końcu znalazłem.

-Tak jest, kurwa ! Znalazłem !- krzeyczałem nie zważając na innych.

 Wziąłem w garść album na zdjęcia. Chcę zrobić NASZĄ wspólną pamiątkę. W domu skseruję wszystkie nasze zdjęcia z dzieciństwa, i dalej i dalej, aż do tego momentu.

 Ten pomysł wydał mi się tak świetny, że poczułem się jakbym latał ! Cały w skowronkach spokojnie czekałem w kolejce z szerokim uśmiechem. Cała złość ze mnie wyparowała wraz z nadejściem mojego pomysłu. Gdy jest się spokojnym i wesołym, czas mija szybciej. Właśnie się o tym przekonałem. Kolejka zmiejszała się w zaskakującym tępie. Dzięki mojemu uśmiechowi, nawet dwie Panie mnie wpuściły przed siebie, zachwycając się jaki to jestem piękny kiedy się uśmiecham. Zarumieniłem się. Jedna nawet zaczęła ze mną rozmawiać i komplementowała chyba każdy kawałek mojego ciała.

-Pewnie dziewczyny do Ciebie lgną, nie ?- miło się uśmiechnęła.

-Oczywiście.- zachichotałem.

 Miałem jej powiedzieć, że jestem gejem? Aż takiego dobrego humoru nie mam, żeby ćwierkać wszędzie ''Uwaga, jestem najszczęśliwszym gejem na świecie, bo mam Harrego!''. Otóż to prawda, ale nie każdy musi o tym wiedzieć. Wystarczy, że chodzę z nim za rękę po okolicy. To i tak jest wyczyn, ponieważ boję się publicznie okazywać mojej orientacji.

 To Harry zawsze na mieście mnie łapie za rękę, przytula. całuje. Jemu to nie przeszkadza, a mnie wtedy skręca w żołądku, kiedy widzę jak ludzie się na nas patrzą. Ale cóż, jestem dumny, że go mam.. Powoli mnie ośmiela. Zawsze mówi mi, że dla niego istnieję tylko ja, a tamci ludzie to tylko posągi, które zazdroszczą, że nie mają Louiska. Słodkie. Kocham go !

-Trzysta siedemdziesiąt osiem, dziewięćdziesiąt dwa.- uśmiechnęła się kasjerka.

-Here you are !- odwzajemniłem uśmiech.

-Pragonik, zapraszam ponownie, do widzenia.

-Dziękuję, skorzystam, do widzenia.- zabrałem siatki z zakupami i ruszyłem do domu.

 W drodze roplanowywałem sobie, jak umieszczę zdjęcia i tak dalej. Wymyślałem napisy, cytaty i przywracałem sytuację z lat, kiedy z Harrym mieliśmy po kilka lat i byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.Byłem starszy, miałem siedem, on pięc. Zadziwiająco szybko nauczył się czytać i płynnie wypowiadać. Trudno mi uwierzyć wtedy było, że on zostanie tym jedynym. Nie wiedziałem przecież co to miłość, ale go kochałem. Zresztą cały czas to sobie powtarzaliśmy na koniec dnia.

''-BooBear, kocham Cię !- przytulił się.
-Ja Ciebie też, Harreh !- odwzajemniłem uścisk.
-Do jutra. Jutro też Ci powiem, że Cię kocham.- pobiegł do domu i zniknął w wejściowych drzwiach.
 Ten mały wie chyba co czuje lepiej niż ja wiem, co czuję.''

 Doszedłem do drzwi. Jakimś cudem otworzyłem je z łokcia. Spokój. Cisza. Nie ma Harrego. Analizowałem powoli dom. Może i Hazz był wspaniały, ale głośny jak startujący samolot. Zawsze się wie, że jest w domu, ponieważ na Twój widok coś mu wypadnie z rąk, kiedy podbiegnie Cię przytulić i pomóc, jeśli coś trzymasz.

 Ot, taki zajebiście rzadki typ człowieka. A ja mam ten rzadki typ, tylko dla siebie. Jestem cholernym, pieprzonym, samolubnym szczęściarzem. Nie oddam go nikomu, choćby się ktoś zesrał. MÓJ. Jestem samolubem, Harry jest mój i kropka.

 Zabrałem się za szukanie świątecznego papieru do pakowania. Przeszukałem wszystkie szafy. Wiedziałem, że o czymś zapomnę. Ale na szczęście znalazłem ostatnią rolkę. Dzięki Bogu!!

 Zapakowałem ostrożnie i spokojnie prezenty dla chłopaków. Schowałem je w swojej szafie, gdzie Hazz nigdy nie zagląda. Rozłożyłem się na biurku z albumami pękającymi w szwach od naszych wspólnych zdjęć. Drukarka, flamaster... Można zaczynać. Wybierałem najlepsze zdjęcia i wkładałem zgodnie z biegiem czasu w kolejne broszurki. Podpisałem ładnie daty i lata.

 To był najbardziej staranny prezent jaki kiedykolwiek dla kogoś robiłem. Wypruwałem flaki, żeby był idealnie zrobiony. Około dwudziestej drugiej kiedy go skończyłem, po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Bardzo się ucieszyłem, to na 100% Harry ! Prezent schowałem do miejsca, gdzie nikt go nie odnajdzie i ruszyłem w dół do drzwi.

-Harry !!!!- wykrzyczałem zanim jeszcze otworzyłem drzwi.

-Witaj, Louis! Pomożesz mi ?- dopiero teraz zauważyłem, że trzyma wielką choinkę.

-Oczywiście.- zaraz wziąłem się na wszarpywanie drzewka do domu.

 Po morderczych próbach wreszcie się udało. Była naprawdę ogromna. Jej miejsce było obok kominka. Prezentowała się idealnie.

-Oj, Harry, nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem..- przytuliłem się do niego i pocałowałem w polliczek.

-Przepraszam Louis, że Cię nie ostrzegłem. ale robię to co roku, a ty co roku zawsze się martwisz.- uśmiechnął się i poczochrał po włosach.

-No tak, ale czy nie mogę się martwić zawsze co roku o osobę, którą kocham?- spytałem z przymrużonymi oczyma.

-Możesz. Zgadzam się.- zachichotał.

 Zrobiłem nam gorącą czekoladę. Wygodnie usadowiłem się na kanapie bardzo blisko Harrego. Zaczęliśmy opowiadać sobie co nas dziś spotkało. Śmialiśmy się, smuciliśmy. W końcu zrobiło się bardzo sennie i udaliśmy się do sypialni. Czyści i szczęśliwi razem. Byłem taki zmęczony, że tylko zdążyłem objąć Harrego i od razu zasnąłem. Poczułem się taki kochany. Po prostu szczęśliwy.

 Następnego dnia nie otworzyłem oczu, dopóki nie wyczułem włosów Loczka. Palce wplotły się w rozwiane, kasztanowe i mięciutkie włosy. Teraz mogłem patrzeć na niego jak słodko śpi. To było moje ulubione zajęcie, kiedy wstawałem wcześniej niż on.

 Jak się budził to udawałem, że śpię, a on wtedy gładził mnie wzdłuż talii, a moje ciało wariowało pod wpływem tego dotyku. Śmiałem się i gilgotałem Hazzę po brzuchu. Teraz nie było inaczej. Zakreślał kółka coraz niżej i niżej aż w końcu zacząłem się trząść i ciężko odsapałem. Mocno przytuliłem się do niego i pocałowałem.

-Dzień dobry.- szepnąłem przygryzając dolną wargę.

-Oj Louis, dobrze wiesz jak to na mnie działa.- przejechał palcem po moich ustach.

-Wiem, dlatego to robię.- przygryzłem teraz górną wargę.

-Za wcześnie, BooBear. Dziś Wigilia,  trzeba wszystko ogarnąć i po- przerwałem mu zaczynając namiętnie całować.

 Jeździł dłońmi po moich plecach i przeciągnął na siebie.

-Mówiłem, że nie teraz. Dobrze?- spojrzał na mnie tak słodko, jego tęczówkom nie można odmówić.

-No okay.- uśmiechnąłem się i poszedłem pod prysznic.
 Nic nie dawało mi takiej energii jak poranny strumień gorącej wody. Jeszcze doszedł Harry, to już w ogóle bajka. Uwielbiałem się z nim kąpać, mogłem go dotykać i się na niego patrzeć. Nie nudziliśmy się.

 Po skończonym odświeżeniu poszedłem się ubrać, a następnie przygotowałem nam śniadanie. Wielkie śniadanie ! Od razu po zjedzeniu zabraliśmy się za przyrządzanie kolejnego jedzenia. Tym razem na dzisiejszą Kolację Wigilijną. Uwielbiam czas świat Bożego Narodzenia. Ta magia sprawia, że raz na rok jestem znowu małym dzieckiem, które czeka na Świętego Mikołaja. Zresztą mam w tym dniu urodziny. Ciekawe czy chłopcy zapamiętali. Harry jeszcze nie złożył mi życzeń. To do niego nie podobne. Zrobiło mi się momentalnie smutno. Przecież on nie zapomina..

-Wiesz, Harry... Muszę się przewietrzyć. Poradzisz sobie beze mnie ?- wytarłem ręce w szmatkę i spojrzałem się na rozpromienionego Hazzę.

-Oczywiście Louis.- przytulił mnie.- coś się stało ?

-Nie, po prostu chcę odpocząć.- uśmiechnąłem się lekko.

 Na pewno było po mnie widać, że COŚ się dzieje, a nie NIC. Nie dopytywał. Za to w duchu dziękowałem. Ubrałem się ciepło i wyszedłem z domu. Włożyłem ręce do kieszeni i powoli udałem się.. przed siebie. Chodziłem tak, aż w końcu zacząłem kaszleć i pociągać nosem. Zrobiło mi się troszkę zimno, a moja twarz była czerwona od wysiłku. Ale i tak kocham zimę.

 Powoli się ściemniało, dochodziła szesnasta. Jestem beznadziejny, zostawiłem Harrego samego z tym całym gównem i poszedłem się przejść, bo mój mózg nie potrafi robić dwóch rzeczy na raz. Zrobiło mi się głupio, więc pobiegłem w stronę, z której przyszedłem. Jeszcze do tego z nieba zaczął pruszyć śnieżek, któremu towarzyszył coraz mocniejszy wiaterek. Sapałem i biegłem do domu, zanim nie zrobiło się szaro.

 Wpadłem jak poparzony przez furtkę na podwórko i rzuciłem się do drzwi. Na korytarzu rzuciłem buty i kurtkę, a następnie puściłem się biegiem do kuchni. Dało się wyczuć zapach spalenizny i po chwili usłyszałem tłuczenie szkła, zaraz po tym ciche przekleństwo. Podszedłem do Harrego, który siedział otoczony stłuczonym kieliszkiem. Schował twarz w dłoniach i zaczął cicho szlochać, cały się trząść. To było jak nóż prosto w serce.
 Pogłaskałem go po kędzierzawych włosach. Usiadłem obok i objąłem. Pocałowałem w skroń.

-J-ja przepraszam.. Harreh, jestem beznadziejny..- nawet nie wiedziałem, że mój głos tak drżał.

Milczał. Kurwa, co ja najlepszego zrobiłem ?!

-Harry, kochanie..- nie przestawałem go głaskać.

Cisza. Lou, ty debilu !

-Mam sobie pójść ?- spytałem pozbawiony nadziei.

-N-nie, zostań t-tu..- wyszeptał pomiędzy łkaniami.

-Okej..- mocniej przytuliłem się do niego, a on odwzajemnił ten uścisk.

 Jeszcze przez chwilę tak siedzieliśmy kołysając się w przód i w tył, dopóki Harreh się nie uspokoił. Zabrał rękę z mojego biodra. Jego twarz nadal przysłaniała burza troszkę wilgotnych loków. Głowa spuszczona była w dół.

-Wszystko dobrze, skarbie?- kreśliłem palcem niezidentyfikowane wzorki na jego plecach.

-Mhmm..- pociągnął noskiem.

-Spojrzysz się na mnie?- zapytałem kierując wzrok w jego stronę.

-Loueh, nie wyglądam korzystnie..- wymruczał cichutko.

-Nie obchodzi mnie Twój wygląd w tej chwili, jesteś zawsze cholernie przystojny.- poklepałem go po udzie.

 Lekko się zaśmiał. Usadowiłem się naprzeciwko mojego chłopaka i odgarnąłem jego loki. Podniosłem lekko kciukiem jego podbródek.

-Spójrz mi w oczy, słoneczko. Nie mogę znieść, że płaczesz !- ująłem jego twarz w dłonie.

 W tej samej chwili jego wzrok złączył się z moim, tak samo jak nasze usta. Otoczenie przestało istnieć, liczyła się w tym czasie nasza namiętność. Hazz się 'ogarnął' ze smutku. Wstał, nie przestając mnie całować. Uniósł mnie za uda w górę, a ja automatycznie oplotłem nogami jego biodra. Powędrował do sypialni i zaraz położył mnie delikatnie na łóżku. Nie liczyłem teraz na zbliżenie, ponieważ mieliśmy mało czasu na zrobienie całej masy rzeczy, aby przygotować się do jednej kolacji. Nagle oderwał się ode mnie.

-LouBear.. Ja chciałem Ci powiedzieć, że...- przerwał i przyciągnął mocno do swojego torsu.

-Hmm ?- wymruczałem w jego obtatuowaną skórę.

-Że po pierwsze mruczysz jak niewinny koteczek.- tutaj się lekko zaśmiał, a ja poczułem, że róż na moich policzkach zamienia się w purpurę.- po drugie, że jesteś zimny jak cholera, a po trzecie, że Cię kocham.

-Ja Ciebie też, kochanie.- przyznałem, lecz rozczarowałem się, bo czekałem na te pieprzone 'Wszystkiego Najlepszego'. \

 Mówił mi to co roku, więc jak mógł zapomnieć.. ? Musiałem bardzo się zamyślić, bo nie wiedziałem o co znów chodzi.

-Haloooo..- pocałował mnie w skroń.

-Oo, przepraszam. Zamyśliłem się..- przyznałem. Nie miałem siły kłamać.

-Nad czym tak myślisz, żabko, mmm ?- podniósł się na łokciach.

-Takie tam.. Zresztą nieważne. Mamy jeszcze tyle tego gówna do zrobienia, że nie wyrobimy się chyba do północy !- także się uniosłem i machnąłem ręką.

-Racja, Lou. Hmm.. Pomożesz mi ?- ostrożnie i powoli mówił.

-Naturalnie, jestem zobowiązany. Teraz chodźmy.- złapałem go za rękę.

 Podnieśliśmy się z mięciutkiego łóżka z wielką niechęcią. Resztę tego jakże boskiego dnia spędziłem na zapieprzaniu w kuchni. Mordęga.

 Po skończonym robieniu posiłków, dochodziła już dziewiętnasta. Jedzenie jest. Teraz klucz całego tego dnia- 24 grudnia. Przystrajanie drzewka. Czekam na to co roku od kiedy pierwszy raz w wieku dziesięciu lat ozdabiałem choinkę z Harrym. Małym, słodziutkim, najlepszym Harrym. Był co prawda dwa lata młodszy, ale byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Dopiero jak dojrzewałem, poczułem coś więcej. Oh LouLou, nie spodziewałeś się, że taki Harreh będzie kiedyś Twój? To dopiero niespodzianka. Na to się uśmiechnąłem, obkrążając zielone drzewko naokoło, aby zawiesić kolorowy łańcuch.

 Efekt końcowy był lepszy, niż się spodziewałem. Magia świąt. Po skończonej robocie humor mi się zdecydowanie poprawił. W pomieszczeniu dało się wyczuć tą całą magię. Zapach piernika był taki intensywny, a małe ludziki tak ślicznie wyglądały..

-Harry, przebrałeś się już?- krzyknąłem przez drzwi łazienki nerwowo spoglądając na zegarek.- szybciej, na litość boską !

-Już możesz schodzić, dołączę !- jego głos zagłuszył dźwięk dzwonka do drzwi.

-Chłopcy już są !- krzyczałem schodząc po schodach.

 Jeju, czy on zawsze musi się upieprzyć ? Jeść nie umie. Opanuj się Louis. Louis Tomlinson się nie denerwuje. Spokojnie. Ufff. Otwieram drzwi.

-Sto lat sto lat sto lat Lou Lou Lou Lou !!!- Niall na jednym oddechu wyśpiewał i zagwizdał. Reszta chłopaków poszła w jego ślady.

-Dzięki, mordy !- wytuliłem każdego po kolei, kiedy znaleźli się już w cudnie pachnącym pomieszczeniu.

-Awww, przyjemnie tutaj ! A gdzie Harreh?- cały czas gadał Neil.

-Hazz się upieprzył i musi się przebrać.- uśmiechnąłem się.

-Czyli to samo co roku.- wybuchnęliśmy śmiechem.

-Ekhem !- zatupał nogą Harry.

-A co, nieprawda ?- wyszczerzył się Zayn.

-Nie zaprzeczam.- usadowił się na kanapie z uśmiechem Hazz.

 Chwilę rozmawialiśmy, dopóki Nialler nie zarządził, że dłużej nie może wytrzymać, iż stwierdził : 'Te prezenty się na mnie patrzą i wołają ''OTWÓRZ NIALL'' !'. Jako pierwszy wgramolił się pod drzewko i wszystko powyciągał. Po kolei odczytywał imiona i wręczał pakunki do właściciela.

 Z moich prezentów bardzo się ucieszyli. I jak zawsze Irlandczyk wyłożył się na dywanie wysypując klocki LEGO po całej jego powierzchni. Słodko. Zayn od razu wpadł na pomysł, żeby coś naszkicować, a Liam bawił się swoim misiakiem jak malutki przedszkolak. Zająłem się Harrym. Nasze paczki już odpakowane. Teraz jeszcze zostały nam pakunki od siebie.

-Trzyyy... Czteee...

-Ryy !!!- krzyknęliśmy i z zapałem zdarliśmy papier.

 Wooooooooooow. Dostałem... Nowego IPhone'a 6.. Ale moją uwagę bardziej zwrócił wielki album. Szybko go otworzyłem i ujrzałem coś na wzór mojego prezentu dla niego. Zdumiałem się. JEDNAK MYŚLIMY TAK SAMO. Zacząłem się śmiać.

 Harry widząc mój prezent, postąpił tak samo. Wspólnie oglądaliśmy nasze własnoręcznie wykonane albumy. To naprawdę przepiękne prezenty. Nie ukrywam, że do albumu dołączyłem grę, na którą Harry zbierał pieniądze od niedawna. Sam album to by było za pusto. Przynajmniej ja tak myślę !

-Jeju, Luluś, to wspaniałe.

-Jeju Harruś, to wspaniałe !- powtórzyłem po nim.

 Uśmiechnęliśmy się i ignorując resztę chłopaków zaczęliśmy się całować.

-Zbliża się już 23. My musimy się zwijać.- ziewnął Liam.

-Do zobaczenia. Jutro wpadniecie?- spytał Hazz uściskając każdego po kolei.

-Się wie !- poklepał go Neil.

-To dobranoc !- pomachaliśmy na pożegnanie. Drzwi się zamknęły.

-Ale jestem zmęczony..- przeciągnął się Loczek.

-Kocham Cię.- przytuliłem się do niego, a moja głowa spoczęła w zagłebieniu jego szyi.

-Ohh, ja Ciebie bardziej, misiu.- pocałował mnie w czubek głowy. Był wyższy, ma farta !

 Ziewałem coraz częściej. Wziął mnie na ręce, a ja bez słów i żadnych wyrazów sprzeciwu oparłem głowę na jego ramieniu. Posadził mnie w totalnej ciemnicy na łóżku w sypialni. Na posłanie padało tylko słabe światełko gwiazd. Było bardzo wyjątkowo. Jeszcze do tego na zewnątrz mienił się śnieg, jak zagubione kryształki.. Lampy już dawno zgasły, a ludzie pogrążyli się w śnie.

-Boo..- szepnął mi do ucha kładąc się obok.- Wszystkiego najlepszego..- całował moją szczękę zjeżdżając w dół.

Uśmiechałem się jak głupi. Jak ja mogłem zwątpić ! Oj, Tommo, myślenie Cię boli ! Byłem taki szczęśliwy !

-Dziękuję..- opuścił mnie jęk pod wpływem czułości Stylesa.

-Kocham Cię i nigdy nie przestanę.- wypowiedział i ściągnął z siebie koszulkę, co ja też uczyniłem.

-Wiem. Ja dokładnie to samo..- wymamrotałem spoglądając na okno ostatni raz.

 Już po chwili leżałem z Harrym pod kołdrą. A co tam się działo, to już zostanie między nami..




__________________

Hmm, pisałam tego shota dwa tygodnie i jestem dumna :D Pomimo szkoły, skończyłam ! :') Zapraszam do komentowania i jeśli Ci się spodobał, podziel się nim z innymi <3 Dziękuję za uwagę :P

P.S. Nie jestem LS, ale opowiadania o Larry'm to moje drugie życie :D

#Mrs.Styles

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz